106. dzień po zimowym przesileniu to według chińskiej tradycji Dzień Zmarłych. Po chińsku nazywa się qingming jie i jest jednym z najważniejszych świąt. Może wypaść 4, 5 albo 6 kwietnia, w tym roku wypadło 5, w rocznicę protestów przeciwko bandzie czworga na placu Niebiańskiego Spokoju w 1976 roku. O dusze tych, co odeszli trzeba dbać, bo inaczej mogą się zdenerwować i narobić żywym kłopotów. Nikt nie chce kłopotów i nikt też nie wie, jak jest po śmierci, dlatego na wszelki wypadek dobrze jest zapewnić zmarłym to, co lubimy sami.

Piekielne banknoty

Przez wieki oddawało się zmarłym fałszywe pieniądze, paląc na grobach kartki imitujące banknoty. Za nie dusze zmarłych miały kupić sobie lepsze traktowanie przez głównego sędziego w buddyjskiej tradycji – króla Yangluo. Każdy po śmierci prowadzony jest przed jego oblicze przez dwóch strażników. Jeden ma głowę bawoła, drugi twarz konia. Przeznaczeniu nie da się uciec, ale zawsze można pomóc sobie pieniędzmi. Po śmierci także.

Gdy na świecie zaczęły pojawiać się coraz bardziej jednolite w formie banknoty, w Chinach zaczęto dla zmarłych drukować tak zwane hell money, piekielne banknoty. Piekło w ich nazwie miało podobno wynikać z błędnego zrozumienia przesłania chrześcijańskich misjonarzy, którzy nawracając Chińczyków, mówili im o tym, że wszyscy niewierzący pójdą właśnie do piekła. Chińczycy przyzwyczaili się, że piekłem nazywa się to, co po śmierci i tak zaczęli określać pieniądze palone na grobach. Najczęściej na takich piekielnych banknotach można znaleźć króla Yangluo.

Papierowy iPhone

Podczas święta pali się nie tylko banknoty. Kiedyś zmarłym ofiarowywało się także najpotrzebniejsze przedmioty codziennego użytku. Dla wygody i przede wszystkim oszczędności malowano ich wyobrażenia na papierze i spalano na grobach. Obecnie jednak zmarłym ofiarować można prawdziwe cuda technologii. Na qingming jie sklepy oferują papierowe iPhone'y, tablety, modele sportowych samochodów i luksusowych limuzyn, a nawet klimatyzatory. Najlepiej jeszcze, gdy są w kolorze złotym symbolizującym bogactwo. Elegancko papierowe w swojej formie, łatwe do podpalenia i ofiarowania wraz z modlitwą. Chińczycy potrafią ofiarowywać swoim zmarłym dziadkom papierowe komputery, by po śmierci mogli się nauczyć korzystania z internetu. W tym roku można także było kupić zestaw luksusowej chińskiej wódki z sorgo maotai (ma 55 proc.), kawę rozpuszczalną i zestawy słuchawkowe do smartfonów.

Chiński problem

Święto zmarłych wskazuje z każdym kolejnym rokiem na poważny problem w Chinach – starzenie społeczeństwa. Ponad miliardowy naród nie kojarzy się przeważnie z takim, którego to zagadnienie by dotyczyło, ale statystyki są nieubłagane. W 2007 roku zmarło 9,1 mln osób, w ubiegłym już 9,7 mln, a prognoza na 2040 rok wskazuje na podwojenie tej liczby. Na chińskich cmentarzach brakuje miejsc i każda kolejna kwatera jest na wagę złota. Metr kwadratowy na cmentarzu w Pekinie podrożał o 10-15 proc. wobec 2013 roku i kosztuje średnio 14,5 tys. dolarów. W chińskiej prasie ten problem zaczyna się nazywać sibuqi, czyli dosłownie „nie stać mnie na śmierć". Według szacunków zjawisko jest na coraz bardziej masową skalę i w połączeniu z coraz mniejszą ilością terenu do dyspozycji na pochówek musi spowodować rewolucję w podejściu do pogrzebów. Rozwiązania są tylko dwa: albo więcej miejsca dla zmarłych, albo przejście na masowe kremowanie zwłok by zaoszczędzić na miejscu.