– Jesteście wirusem, a my jesteśmy lekarstwem. Internet jest nasz – zapowiedzieli członkowie Anonymous, którzy zadeklarowali internetową wojnę z Państwem Islamskim po zamachu na redakcję „Charlie Hebdo". Na razie hakerom udało się przejąć kontrolę nad 800 kontami na Twitterze służącymi szerzeniu islamskiej propagandy i werbowaniu ochotników do walki w szeregach ISIS. Anonimowi dobrali się również do kont pocztowych terrorystów, a także do kilkunastu kont na Facebooku.

Pod tym względem Cyberkalifat, elektronicznie ramię Państwa Islamskiego, ma większe sukcesy. We wtorek włamali się na konta na Twitterze należące do redakcji „Newsweeka", „International Business Times" oraz amerykańskiej stacji telewizyjnej o lokalnym zasięgu.

Miesiąc temu Cyberkalifat przechwycił konta – znowu na Twitterze – należące do U.S. Central Command (CENTCOM). Islamscy włamywacze nie uzyskali dostępu do żadnych tajnych informacji, ale łatwość, z jaką przejęli bądź co bądź wojskowe hasła dostępu, zrobiła wrażenie. Amerykanie tłumaczyli się, że hakerzy nie dostali się do komputerów Departamentu Obrony, lecz do maszyn komercyjnej firmy.

Ta sama grupa później publikowała w mediach społecznościowych pogróżki pod adresem Michelle Obamy. Teraz dobrali się również do kont grupy wsparcia dla żon żołnierzy wysyłanych w regiony ogarnięte konfliktem zbrojnym. Członkowie Cyberkalifatu pozostawiali w internecie wiadomości sugerujące planowane fizyczne ataki, a także napisy „I love you isis" oraz „Je suIS IS".