Za 30 lat maszyny będą w stanie wykonać każdą pracę lepiej, niż może to zrobić człowiek. W największym stopniu dotknie to klasy średniej – prognozuje ekspert zajmujący się komputeryzacją i robotyką. Co stanie się z ludźmi, którzy okażą się zbędni?
– Czy jesteśmy w stanie zapewnić funkcjonowanie społeczeństwa, w którym bezrobocie sięga 50 procent? – pytał prof. Moshe Vardi z Rice University podczas spotkania American Association for the Advancement in Science w Waszyngtonie. – Czy ekonomia się do tego przystosuje? Musimy stawić czoło temu zagadnieniu, zanim jeszcze nadejdzie czas sztucznej inteligencji: jeżeli maszyny będą mogły zrobić wszystko to, co ludzie, to co będą robić ludzie?
Skutki wprowadzania sztucznej inteligencji do coraz to nowych dziedzin życia omawiano podczas spotkania AAAS poświęconego wpływowi maszyn na społeczeństwo. Prof. Vardi jest jednym z najlepszych ekspertów w dziedzinie robotyki i komputeryzacji – przede wszystkim praktykiem, a nie teoretykiem. I nie jest pierwszym, który takie obawy zgłasza.
Najgłośniej o zagrożeniach, które niesie sztuczna inteligencja, mówi ciężko chory fizyk prof. Stephen Hawking. – Jesteśmy inteligentniejsi od naszych małpich przodków, a zatem stworzone przez nas maszyny będą zapewne inteligentniejsze od nas – ostrzegał. – A gdy tak się stanie, ich intelekt będzie górował nad naszym, tak jak my górujemy nad ślimakami. Prawdziwe ryzyko istnienia sztucznej inteligencji nie wynika z jej złych zamiarów, lecz z jej kompetencji. Superinteligentna maszyna będzie doskonała w realizacji swoich celów. A jeżeli jej cele nie pokryją się z naszymi, to my będziemy mieli kłopoty.
Hawking nie cofnął się nawet przed stwierdzeniem, że „istnienie sztucznej inteligencji położy kres rasie ludzkiej". Podobne obawy wyrażali wcześniej Bill Gates i Elon Musk – który zresztą przeznaczył 10 mln dol. na opracowanie ram dla sztucznej inteligencji, które zapewnią, że nie zagrozi ona ludziom.