137 to liczba zrealizowanych w Polsce w latach 2009–2019 umów w ramach PPP, a 38 postępowań jest w toku. To niewiele, patrząc choćby na skalę potrzeb inwestycyjnych samorządów. Czemu wdrażanie PPP idzie tak opornie?
Te statystyki pokazują, że mamy wiele do zrobienia. Czemu mamy taki stan? Czynników jest dużo. Po pierwsze, jesteśmy na takim etapie, że cały czas korzystamy jeszcze ze środków europejskich. W wielu projektach samorządowych częścią finansowania są środki np. z regionalnych programów operacyjnych. Bezzwrotny system dotacyjny w konkurencji do partnerstwa publiczno-prywatnego jest korzystniejszy.
Dlatego też samorządy nie uczyły się tej formuły finansowania inwestycji. Szukały i korzystały z dotacji. Natomiast wiemy, że system ten będzie coraz szczuplejszy, będzie się zmieniał w kolejnych perspektywach. W związku z czym mamy teraz taki okres przejściowy, żeby uczyć się, jak angażować środki prywatne do inwestycji publicznych w sytuacji, w której tych innych możliwości będzie po prostu mniej. Mając przy tym świadomość, że środków własnych na inwestycje też będzie nie więcej niż teraz.
Czyli czeka nas rozwój PPP?
Jestem o tym przekonany. Wskazuje na to wiele czynników. Widzimy też, co dzieje się w Europie. My mamy mniej więcej 1,2 proc. wydatków publicznych finansowanych w tej formule, natomiast w Europie jest to średnio 8 czy nawet 12 proc. Mamy więc do nadrobienia kilkukrotność tej skali.