Popyt na nieruchomości nie słabnie. Nasze dochody rosną, stopy procentowe są rekordowo niskie, rynek należy do pracownika, a deweloperzy dwoją się i troją, by budowane osiedla były coraz atrakcyjniejsze. To bardzo dobry czas na kupowanie mieszkań – i dla siebie, i na inwestycję. Nieruchomości wciąż przynoszą bowiem dużo więcej niż bankowe lokaty. Wydawać by się mogło, że tak dobra koniunktura oznacza wzrost zdolności kredytowej.
Jest jednak inaczej – zdolność do zadłużania się spada już od czterech miesięcy. Statystyczna trzyosobowa rodzina, w której pracują oboje rodzice, może dziś pożyczyć średnio 15 tys. zł mniej niż w marcu, kiedy to banki były skłonne sfinansować zakup nieruchomości wartej ok. 513 tys. zł.
Dziś banki są bardziej ostrożne niż w czasie poprzedniego boomu sprzed dziesięciu lat, kiedy to pożyczały na 110, a nawet 120 proc. wartości nieruchomości, co po załamaniu się rynku wielu klientów wpędziło w niemałe problemy.
Żeby iść do banku po kredyt na mieszkanie, trzeba dziś mieć 20 proc. wkładu własnego. Zadłużanie się jest więc bezpieczniejsze.
Coraz częściej też spłacamy kredyty mieszkaniowe przed czasem. Z analiz Open Finance wynika, że Polacy zadłużają się średnio na 26 lat. (Chodzi o kredyty złotowe).