Deweloperzy apelują jednak, by składki zostały określone na racjonalnym poziomie (maksymalnie 1 proc. wartości mieszkania). Przy obecnie zakładanej stawce rocznie do DFG może wpływać nawet około 1 mld zł. Tymczasem UOKiK w uzasadnieniu do projektu mówi, że potrzebne jest 140 mln, bo na tyle szacuje koszt pokrycia zobowiązań w razie upadku jednego dużego i dwóch małych deweloperów.
– Pytanie, co się stanie z tymi środkami po dwóch, trzech czy dziesięciu latach, jeżeli nie będzie tych upadłości. Obawiamy się – i mówię to wprost – że rządzący w jakiejś trudnej sytuacji gospodarczej powiedzą: może trzeba wprowadzić ustawę i środki z DFG przenieść na zabezpieczenie innych potrzeb społecznych – zaznacza Kiełpsz.
Uzasadnieniem zmian ma być to, że przez ostatnią dekadę doszło do upadku 150 firm deweloperskich. – To nie jest prawda. Dane, które przywołał prezes UOKiK, obejmują przede wszystkim te firmy, które w swoim PKD mają wpisane roboty budowlane związane ze wznoszeniem budynków, a nie prowadzą działalności deweloperskiej, której klasyfikacja działalności nie rozróżnia. Mowa więc głównie o upadłościach wykonawców – wskazuje Konrad Płochocki, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
– W ciągu dziewięciu lat funkcjonowania ustawy deweloperskiej mieliśmy do czynienia z trzema upadłościami, przy czym w dwóch sytuacjach doszło do przestępstwa, przed czym nie uchroniłaby żadna ustawa – zastrzega Płochocki.
Poproszony o komentarz UOKiK odpowiada: – Dane dotyczące upadłości firm deweloperskich uzyskaliśmy z Ministerstwa Sprawiedliwości, które zbierało je bezpośrednio od poszczególnych sądów rejonowych.