Dopóki w Stanach Zjednoczonych ceny nieruchomości rosły, problem sytuacji finansowej klientów umykał ogólnej uwadze. Wskaźnik LTV – używany do określania wysokości udzielanego kredytu do wielkości (wartości) zabezpieczeń spłaty tego kredytu – wahał się zazwyczaj w USA w przedziale pomiędzy 80 a 90 proc., co nawet w przypadku niewypłacalności kredytobiorcy, wraz z rosnącymi cenami domów, pozwalało na odzyskanie pożyczonych przez bank środków.Sytuacja stała się niebezpieczna, gdy ceny nieruchomości wyhamowały, a następnie zaczęły spadać. Dodatkowo podstawowe stopy procentowe wzrosły za oceanem z poziomu 1 proc. (ustalonego przez Fed w czerwcu 2003 r.) do poziomu 5,25 proc. (ustalonego w czerwcu 2006 r. i obniżonego dopiero we wrześniu br.). W efekcie, doliczając marżę banku, skutkowało to niemal dwukrotnym wzrostem płaconej raty kredytu.
Poza tym kryzys w Stanach Zjednoczonych miał także inne podstawy. Na rynku trudnych pożyczek znaczące środki ulokowały fundusze inwestycyjne z całego świata. W chwili gdy pojawiły się problemy z subprime loans, wielkość ich aktywów zaczęła drastycznie spadać. W naszym kraju aktywa wszystkich funduszy sekurytyzacyjnych nie przekraczają 350 mln zł, co w zestawieniu z kwotą udzielonych przez banki kredytów hipotecznych – wynoszącą blisko 110 mld zł – jest sumą niewielką.
Czy banki w naszym kraju nie są zbyt liberalne przy udzielaniu kredytów hipotecznych i liczeniu zdolności kredytowej?
W Polsce banki bardzo restrykcyjnie podchodzą do weryfikacji kredytobiorcy, choć bywa, że w nielicznych instytucjach zdolność kredytowa jest naciągana. Jak wynika z raportu przygotowanego m.in. przez Biuro Informacji Kredytowej, problemy z terminową spłatą swoich zobowiązań ma niewiele ponad 2 proc. kredytobiorców. W porównaniu z rynkiem subprime w USA jest to wielkość znikoma – tam problem ten ma kilkakrotnie więcej kredytobiorców niż u nas. Poza tym w Polsce relacja kredytów hipotecznych do PKB wynosi ok. 10 proc., a w USA – aż 75 proc. To pokazuje skalę zjawiska, jeśli weźmiemy pod uwagę, że ok. 35 – 40 proc. to rynek subprime.
Czy ostatnio rzeczywiście mniej osób stać na kredyty hipoteczne, bo zdrożały, i znowu lepiej opłaca się wynająć, niż płacić raty?
Obserwowany w ostatnich miesiącach spadek dynamiki udzielanych kredytów hipotecznych nie jest spowodowany ich podrożeniem, lecz poziomem, jaki osiągnęły ceny mieszkań w największych polskich aglomeracjach. Przy obecnym pułapie wielu osób po prostu nie stać na własne M. Przyjmując, że średnia cena metra kwadratowego w Warszawie wynosi 9500 zł, aby otrzymać kredyt w PLN na zakup mieszkania o powierzchni 50 mkw. (łączna cena to 475 tys. zł bez dodatkowych opłat) na 100 proc. wartości nieruchomości przy 40-letnim okresie kredytowania, osoba ubiegająca się o kredyt musi wykazać się dochodem netto przekraczającym 4500 zł i nie mieć żadnych innych zobowiązań.