Myślę, że najlepiej będzie, jeśli sami zastanowimy się, w jakiej obecnie sytuacji się znajdujemy. Zdrowy rozsądek, poparty prawami ekonomii, podpowiada nam, że mieszkanie jest to produkt i – jak każdy inny – podlega tym samym regułom rynkowym. Jest popyt i podaż. Wynikiem tarć tych dwóch sił jest element najbardziej interesujący: cena. Prognozy cen są najważniejszą informacją dla osób zamierzających kupić mieszkanie. Niestety, tu głównie rozmijają się opinie analityków.

Polecam wzięcie pod uwagę kilku determinantów kreujących rynek mieszkaniowy. Po pierwsze cena. Publikowane średnie ceny czy nawet oferty deweloperów niekoniecznie stanowią realistyczną informację. Mamy bowiem do czynienia z rabatami, promocjami, upustami, które już oficjalnie obniżają cenę (w grudniu 2008 r. średni poziom rabatów w Warszawie stanowił prawie 10 proc. ceny). Do tego, w obliczu trudnej sytuacji na rynku, deweloperzy skłonni są negocjować. To powoduje, że obecnie ceny są już na relatywnie niskim poziomie (ok. 40 proc. niższe niż w szczycie hossy).

Pytanie, czy dalej będą spadać. Otóż podaż, dziś jeszcze wysoka, jest drastycznie ograniczana. Innymi słowy, w ofercie są jeszcze mieszkania, których budowa już została rozpoczęta, natomiast projekty, które miały być rozpoczęte w 2009 r., w 90 proc. zostały wstrzymane. Efektem tego będzie brak nowej oferty na rynku. Podaż nie będzie się powiększać. Natomiast popyt wciąż istnieje, choć dziś jest uśpiony. Deficyt mieszkań określany na 1,4 mln jednostek w skali kraju świadczy o tym, że potrzebujemy ich jeszcze bardzo wielu. Pomimo kryzysu Polacy wciąż mają odpowiednie środki do zakupu mieszkania. I zachowują się racjonalnie – w czasie niepewności lokowali pieniądze na bardzo atrakcyjnych lokatach, dzięki którym „przezimują” ten okres. Jednocześnie wstrzymali się z zakupami. Jednak stopy procentowe spadają, trzeba będzie podjąć działania. I tu powstaje odpowiedź na pytanie kluczowe: kupować teraz czy wstrzymać się, czekając na spadki? Otóż przy dzisiejszych niskich poziomach realnych cen mamy bardzo szeroki wybór. Najbardziej atrakcyjne oferty będą sprzedawać się najpierw, a w miarę znikania kolejnych z rynku spadnie chęć do akcji rabatowej. Wnioski pozostawiam czytelnikowi.