Dziś banki pożyczające pieniądze na dom czy mieszkanie proponują znacznie wyższe marże niż rok temu. Dodatkowo zaostrzone zostały zasady wyliczania zdolności kredytowej i wymagania dotyczące wkładu własnego.
Dlatego o refinansowaniu hipotecznego kredytu złotowego innym kredytem złotowym lub kredytu walutowego innym kredytem walutowym należy na pewien czas zapomnieć. Takie rozwiązanie mogą rozważać tylko osoby, które kiedyś zadłużyły się na skrajnie niekorzystnych warunkach, a teraz ich sytuacja finansowa radykalnie się poprawiła. Z punktu widzenia banku są więc klientami, których szczególnie warto pozyskać. Pozostali powinni raczej spokojnie przeczekać zawieruchę na rynkach finansowych.
Jeszcze gorszą decyzją byłaby obecnie zamiana kredytu walutowego na złotowy. Byłaby to bowiem zamiana papierowej (na razie wynikającej z wyliczeń) straty – spowodowanej wzrostem kursu franka w stosunku do złotego – na stratę realną i zamiana niższego oprocentowania na wyższe. Taki ruch miałby sens tylko przy założeniu, że w najbliższym czasie franki będą szybko drożały albo że zmieni się relacja stóp procentowych w Polsce i Szwajcarii. Oba te scenariusze są mało prawdopodobne.
Jedyny ruch, jaki w ogóle warto w tym momencie rozważać, to zamiana kredytu złotowego na walutowy. Decydując się na to, trzeba pogodzić się z wyższą marżą. Jednak w zamian otrzymamy korzystniejsze oprocentowanie i szansę na duże oszczędności, gdyby waluta kredytu znacząco się osłabiła wobec złotego. A prawdopodobieństwo, że tak się stanie, jest spore.
Tyle teoria. W praktyce trzeba pamiętać o jeszcze jednym ograniczeniu – obecnie banki bardzo niechętnie udzielają kredytów walutowych. Dlatego najbezpieczniejszą strategią dla zadłużonych będzie przeczekanie niepewnych czasów i pilnowanie terminowej spłaty rat, aby nie dać bankowi pretekstu do zmiany warunków umowy.