– Gdyby w 2006 roku deweloper usłyszał od klienta, że ten chce 7-procentowego upustu na mieszkanie, poczyniłby pewnie znaczący ruch ręką w okolicach głowy, uznając, że z klientem jest coś nie tak. Dziś prośba o rabat już nie dziwi, ale firmy nie są tak skłonne do opuszczania cen, jak na początku tego roku – mówi Robert Chojnacki, prezes zarządu redNet Consulting.
Z badań prezentowanych przez tę firmę w ubiegłbym tygodniu wynika, że o ile w styczniu br. deweloperzy byli gotowi obniżyć cenę mieszkania średnio o 11 procent, o tyle w tej chwili już tylko o 7 procent. I – jak twierdzi Chojnacki – ich skłonność do pójścia klientom na rękę będzie coraz mniejsza, gdyż powoli, ale jednak, nowe lokale się sprzedają.
Największy spadek rabatów widać w przypadku mieszkań gotowych, bo tu ryzyko transakcji jest najmniejsze (chyba że zostały jeden – dwa lokale, których inwestor chce się pozbyć). Natomiast największe upusty można wynegocjować na osiedlach we wczesnych fazach budowy, gdy deweloper musi wykazać się odpowiednią liczbą sprzedanych lokali.
Według Roberta Chojnackiego najlepszy moment na kupno mieszkania na rynku pierwotnym już minął. Był to pierwszy kwartał tego roku, kiedy wybór mieszkań był największy, a ceny najniższe.
– Polityka sprzedażowa prowadzona przez deweloperów zmienia się wraz ze wzrostem płynności na rynku. Ponieważ w najbliższych trzech miesiącach należy się spodziewać dalszego ożywienia sprzedaży, nastąpi jeszcze większy spadek rabatów – prognozuje Celina Grabowska-Skoczek, autorka badań warszawskiego rynku nowych mieszkań z redNet Consulting.