– Bez wątpienia należy do nich zaliczyć również wyszukiwanie ofert najmu. Aby wykonywać te czynności, przedsiębiorca musi się legitymować licencją pośrednictwa w obrocie nieruchomościami albo musi zapewnić nadzór pośrednika – podkreśla Teresa Jakutowicz. I dodaje, że jeżeli przedsiębiorca nie spełni tych warunków, to podlega karze aresztu, ograniczenia wolności lub grzywny. Przedstawicielka resortu infrastruktury przypomina, że w opisanej sprawie klient o pomoc może się zwrócić do UOKiK – np. za pośrednictwem rzecznika konsumentów.
Według Dariusza Łomowskiego nie ma jednak zakazu handlowania ogólnodostępnymi adresami. – Takie pseudobiura nieruchomości tworzą własną listę adresową z ogłoszeń pojawiających się w ogólnodostępnych bazach, co zresztą podają w umowach. Trudno więc uznać, że przedsiębiorca prowadzi pośrednictwo w obrocie nieruchomościami. Usługa polega jedynie na przefiltrowaniu danych, za co pobierana jest opłata – podkreśla dyrektor z UOKiK.
Jak tablica ogłoszeń
Anna Jackowska, członek zarządu Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości (PFRN), ocenia, że udostępnianie ofert mieszkań z ogólnodostępnych baz nie jest pośrednictwem w obrocie nieruchomościami. – Właściciel biura oferującego takie usługi nie musi mieć licencji, koncesji czy ubezpieczenia. Wystarczający jest wpis do ewidencji działalności gospodarczej – tłumaczy Anna Jackowska. – Taki przedsiębiorca próbuje przekonać klienta, że działa jak swego rodzaju tablica ogłoszeń. Kiedy przeglądamy zamieszczone na niej czy słupie ulicznym ogłoszenia, mamy świadomość, że to, które nas zainteresowało, może być od dawna nieaktualne. Za zapoznanie się z anonsami ulicznymi jednak nic nie płacimy – podkreśla przedstawicielka PFRN.
Dodaje, że handlujący adresami stosują często reklamę przynętę.
– Zamieszczają wyjątkowo atrakcyjne oferty odnoszące się do nieprawdziwych, wymyślonych nieruchomości. Proponują np. kawalerkę do wynajęcia po znacznie niższej niż rynkowa stawce. Zwabiony klient dowiaduje się, że działka została sprzedana, mieszkanie wynajęte, lecz może skorzystać z innych, mniej korzystnych propozycji – opowiada Anna Jackowska. I podkreśla, że takie postępowanie jest zaliczane do nieuczciwych praktyk rynkowych naruszających interesy konsumentów.
– Handlujący adresami balansują na granicy prawa, często ją przekraczając. Jeżeli tylko oferują – i to jednoznacznie wynika z umowy – adresy nieruchomości wyszukane w ogólnie dostępnych bazach, bez sprawdzenia aktualności ofert, to nie naruszają przepisów. Mają prawo do wynagrodzenia za pracę, której nie chciało się wykonać klientowi. Jeżeli jednak przedsiębiorca zapewnia o aktualności lub wręcz podaje fałszywe dane, to jest to nie tylko niewykonanie lub nienależyte wykonanie umowy, lecz także naruszenie przepisów prawa karnego. Jest to oszustwo – podkreśla przedstawicielka PFRN.