Naciągnąć studenta, sprzedając mu adres

700 zł na miesiąc za kawalerkę w centrum stolicy? Nieuczciwe firmy wciąż wabią klientów nieistniejącymi ofertami wynajmu.Biorą pieniądze jedynie za podanie adresów nieruchomości, balansując na granicy prawa

Aktualizacja: 11.07.2011 10:00 Publikacja: 11.07.2011 08:46

Naciągnąć studenta, sprzedając mu adres

Foto: Rzeczpospolita, Paweł Gałka Paweł Gałka

Jako klienci szukamy w Warszawie mieszkania na wynajem. Ma to być lokal dla studenta, a więc niedrogi i możliwie najbliżej centrum miasta. Przeszukujemy internetowe portale i ogłoszenia w prasie.

Powołaj się na Gosię

Naszą uwagę zwraca seria ogłoszeń dotyczących wynajmu kawalerek: miesięczna stawka, bez względu na ich lokalizację, to 700 – 900 zł.

Oferty pochodzą z Biura Wynajmu Mieszkań Konkret F.U. Pod każdym z ogłoszeń jest inny numer telefonu. Firma nie ma jednak swojej strony internetowej, na której prezentowałaby oferty. Dzwonimy pod jeden z numerów. Pracownica Konkretu przedstawia się samym imieniem, twierdząc, że taki mają w firmie zwyczaj. Zapewnia, że biuro może przedstawić kilka ofert wynajmu mieszkań, w których miesięczny czynsz nie przekracza 900 zł. Zachęca tym, że nie trzeba płacić prowizji.

– Zapłacą państwo jednorazowo 230 zł i wtedy podpiszemy umowę. Dostarczymy nieograniczoną liczbę interesujących ofert. Na pewno coś państwo dla siebie znajdą. Trzeba przyjść do naszego biura i przez domofon powołać się na Gosię – zaprasza pracownica firmy.

Pytana o numer licencji pośrednika przyznaje, że go nie ma. Także biura nie nadzoruje licencjonowany agent. Pracownica nie chce też przesłać wzoru umowy ani faksem, ani e-mailem. – Na miejscu pokażemy wszystkie dokumenty – zapewnia.

Umawiamy się na spotkanie. Chcemy wynająć 35-metrową kawalerkę przy pl. Hallera. Stawka najmu: 700 zł na miesiąc. Biuro firmy Konkret mieści się w mieszkaniu w centrum stolicy. Szyldu na budynku nie ma, znajduje się jedynie na drzwiach lokalu. Pracownica wręcza nam umowę tuż po przekroczeniu przez nas progu. Z umowy wynika, że jedyną usługą, jaką świadczy biuro, jest „wyszukiwanie interesujących klienta ofert spośród tych ogólnodostępnych", a więc z Internetu, prasy, ogłoszeń na przystankach.

Informacje o ofertach mamy dostawać przez 30 dni – albo SMS, albo w biurze firmy. Konkret zastrzega, że nie ponosi odpowiedzialności za podanie nieaktualnych ofert. – Co się stanie, jeśli biuro nie znajdzie nam odpowiedniego mieszkania? Czy zwróci nam pieniądze? Przecież pośrednicy pobierają prowizję dopiero po sfinalizowaniu transakcji – dopytujemy.

Gosia z Konkretu zapewnia, że biuro przedłuży nam umowę na kolejny miesiąc, bez dopłaty. Ale taki zapis w umowie nie figuruje. Agentka mimo to zachęca do jej szybkiego podpisania. – Jutro już tych mieszkań może nie być. Jeszcze chwila, przyjdą studenci i nic dla państwa nie zostanie. Trzeba się spieszyć z oglądaniem, najlepiej umawiać się od razu, wieczorem – doradza.

Pośrednictwo czy nie

Co ma zrobić klient, który wyda kilkaset złotych, a mieszkania nie wynajmie, bo oferty okażą się nieaktualne albo nawet fikcyjne? Dariusz Łomowski, dyrektor Departamentu Inspekcji Handlowej (DIH) w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK), mówi, że jeśli klient podpisze umowę, a usługa nie zostanie wykonana albo będzie wykonana niestarannie lub nieprawidłowo, może ją reklamować.

Dodaje, że do DIH skargi na firmy prowadzące podobną do opisanej działalność do tej pory jednak nie docierały. Ocenia, że w świetle ustawy o gospodarce nieruchomościami udostępnianie ofert mieszkań z ogólnodostępnych baz nie jest pośrednictwem w obrocie nieruchomościami. Nie wymaga więc licencji.

Jednak według Teresy Jakutowicz z Ministerstwa Infrastruktury należy uznać, że wszelkie odpłatnie wykonywane czynności, mające na celu sfinalizowanie transakcji dotyczącej praw do nieruchomości, stanowią czynności pośrednictwa w obrocie nieruchomościami.

– Bez wątpienia należy do nich zaliczyć również wyszukiwanie ofert najmu. Aby wykonywać te czynności, przedsiębiorca musi się legitymować licencją pośrednictwa w obrocie nieruchomościami albo musi zapewnić nadzór pośrednika – podkreśla Teresa Jakutowicz. I dodaje, że jeżeli przedsiębiorca nie spełni tych warunków, to podlega karze aresztu, ograniczenia wolności lub grzywny. Przedstawicielka resortu infrastruktury przypomina, że w opisanej sprawie klient o pomoc może się zwrócić do UOKiK – np. za pośrednictwem rzecznika konsumentów.

Według Dariusza Łomowskiego nie ma jednak zakazu handlowania ogólnodostępnymi adresami. – Takie pseudobiura nieruchomości tworzą własną listę adresową z ogłoszeń pojawiających się w ogólnodostępnych bazach, co zresztą podają w umowach. Trudno więc uznać, że przedsiębiorca prowadzi pośrednictwo w obrocie nieruchomościami. Usługa polega jedynie na przefiltrowaniu danych, za co pobierana jest opłata – podkreśla dyrektor z UOKiK.

Jak tablica ogłoszeń

Anna Jackowska, członek zarządu Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości (PFRN), ocenia, że udostępnianie ofert mieszkań z ogólnodostępnych baz nie jest pośrednictwem w obrocie nieruchomościami. – Właściciel biura oferującego takie usługi nie musi mieć licencji, koncesji czy ubezpieczenia. Wystarczający jest wpis do ewidencji działalności gospodarczej – tłumaczy Anna Jackowska. – Taki przedsiębiorca próbuje przekonać klienta, że działa jak swego rodzaju tablica ogłoszeń. Kiedy przeglądamy zamieszczone na niej czy słupie ulicznym ogłoszenia, mamy świadomość, że to, które nas zainteresowało, może być od dawna nieaktualne. Za zapoznanie się z anonsami ulicznymi jednak nic nie płacimy – podkreśla przedstawicielka PFRN.

Dodaje, że handlujący adresami stosują często reklamę przynętę.

– Zamieszczają wyjątkowo atrakcyjne oferty odnoszące się do nieprawdziwych, wymyślonych nieruchomości. Proponują np. kawalerkę do wynajęcia po znacznie niższej niż rynkowa stawce. Zwabiony klient dowiaduje się, że działka została sprzedana, mieszkanie wynajęte, lecz może skorzystać z innych, mniej korzystnych propozycji – opowiada Anna Jackowska. I podkreśla, że takie postępowanie jest zaliczane do nieuczciwych praktyk rynkowych naruszających interesy konsumentów.

– Handlujący adresami balansują na granicy prawa, często ją przekraczając. Jeżeli tylko oferują – i to jednoznacznie wynika z umowy – adresy nieruchomości wyszukane w ogólnie dostępnych bazach, bez sprawdzenia aktualności ofert, to nie naruszają przepisów. Mają prawo do wynagrodzenia za pracę, której nie chciało się wykonać klientowi. Jeżeli jednak przedsiębiorca zapewnia o aktualności lub wręcz podaje fałszywe dane, to jest to nie tylko niewykonanie lub nienależyte wykonanie umowy, lecz także naruszenie przepisów prawa karnego. Jest to oszustwo – podkreśla przedstawicielka PFRN.

Dodaje, że jeżeli kwoty płacone takim biurom przekraczają 250 zł, mamy do czynienia z przestępstwem, nie zaś z wykroczeniem. – Osoba pokrzywdzona powinna zawiadomić policję – mówi Anna Jackowska.

– Karolina Błaszczak

Ile musisz mieć na wynajem lokalu

• Najmniej za najem mieszkania zapłacimy na Ursynowie, Bielanach, Bródnie i w Wawrze. W tych dzielnicach stawki najmu zaczynają się od 17 zł za mkw. Kawalerkę można więc mieć już od 500 zł miesięcznie. Takie oferty udało nam się znaleźć na Chomiczówce, Pradze-Południe i Ursynowie.

• Od 700 do 1,5 tys. zł miesięcznie trzeba wydać na wynajem jednopokojowego mieszkania bliżej centrum, czyli na Mokotowie, Ochocie, Muranowie i w Śródmieściu. Na przykład 24-metrowy lokal przy ul. Siennej można wynająć za 1400 zł.

• Właściciele mieszkań na wynajem zaczynają stosować... promocje. W Ursusie znaleźliśmy np. 35-metrowy lokal. Miesięczna stawka najmu: 700 zł, czyli 20 zł za mkw. Kiedy dzwonimy do ogłoszeniodawcy, okazuje się, że 700-złotowy czynsz obowiązuje tylko w lipcu i sierpniu. – Potem trzeba płacić 850 zł miesięcznie plus opłaty licznikowe – mówi właściciel. Na koniec rozmowy dodaje, że chodzi właściwie nie o cały lokal, tylko o... samodzielny pokój. – Jest blisko wyjścia, więc to prawie jak mieszkanie – przekonuje właściciel.

• Czasem wynajmującym tak zależy na szybkim znalezieniu klienta, że zgadzają się wziąć na siebie nawet część opłat licznikowych. Właściciel 25-metrowej kawalerki na Żoliborzu oferuje, że wynajmie ją za 1100 zł miesięcznie, jeśli wprowadzimy się natychmiast.

• Dla oferentów istotną kwestią bywa też liczba osób, które zamieszkają w lokalu. Np. właściciel mieszkania o powierzchni 30 mkw. na Mokotowie chce je wynająć za 800 zł miesięcznie. Stawia jednak warunek. – Musi mi pani zagwarantować w umowie, że lokal zajmie tylko jedna osoba. Mieszkanie jest po generalnym remoncie, nie chcę tu tłumów – zastrzega.

• Wynajmując mieszkanie, warto negocjować stawki, szczególnie gdy właścicielom zależy na szybkiej transakcji. Podczas rozmów z oferentami kilkakrotnie udało nam się uzyskać rabat. Np. przy 42-metrowym mieszkaniu na Ochocie zniżka wynosi 100 zł. Cena ofertowa: 1400 zł.

• Ponad połowę dostępnych ogłoszeń o wynajmie stanowią oferty agencji nieruchomości. Te – w przypadku podpisania umowy – życzą sobie zwykle 50 – 60 procent wartości pierwszego czynszu.    —k.bl.

Nieruchomości
Robyg wybuduje osiedle przy zabytkowym browarze Haasego. Prawie 1,5 tys. mieszkań
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nieruchomości
Rynek nieruchomości rok po powołaniu rządu. Ile dowiozły ministerstwa?
Nieruchomości
Mieszkaniówka na karuzeli
Nieruchomości
Polska centralna. Magnes na firmy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nieruchomości
Przez wynajem na doby wspólnota zapłaci więcej