Reklama

Gabinety zamiast tysiąca metrów

Najemcy z dużych biur przenoszą się do średnich, ci ze średnich – do małych, ci z małych – do mikro. To nowe trendy.

Aktualizacja: 02.07.2020 21:40 Publikacja: 02.07.2020 15:35

Trend redukcji powierzchni biurowych przybiera na sile. Są też firmy, które podnajmują część niepotr

Trend redukcji powierzchni biurowych przybiera na sile. Są też firmy, które podnajmują część niepotrzebnych pomieszczeń

Foto: AdobeStock

Firmy już zaczynają zmieniać siedziby. Niektóre zmniejszają biura o połowę, a rekordziści – nawet o 90 proc. Nie potrzebują już tylu metrów. Część pracowników nadal pracuje i będzie pracować zdalnie – mówi Jerzy Węglarz, prezes Biura Na Miarę. – Wynajem mniejszych biur to także, choć w mniejszym stopniu, efekt zwolnień pracowników.

Liczne przetasowania

Trend redukcji powierzchni przybiera na sile. – Najemcy z dużych biur przeprowadzają się do średnich, ci ze średnich idą do małych, ci z małych – do mikro – opisuje Jerzy Węglarz. – Jedna z firm z branży HR przed panedmią wynajmowała w nowym biurowcu 1,5 tys. mkw. Właśnie znalazła podnajemcę na całą powierzchnię i uznała, że poszuka dla siebie raptem 500 mkw. Ostatecznie zdecydowała się na kilka gabinetów w formule all-inclusive (gotowe biura serwisowane), w których zmieści się ok. 15 osób. Reszta może pracować z domu. Spotkania zorganizuje w salkach konferencyjnych. Takich przykładów będzie coraz więcej.

Kolejna zmiana to coraz krótsze negocjacje. – Ustalenia warunków i zapisów umowy nie trwają już, jak to było do niedawna, miesiącami. Strony szybko dogadują się co do najważniejszych punktów – mówi szef Biura na Miarę.

Także Andrzej Brochocki, wspólnik zarządzający w Kancelarii Brochocki, przyznaje, że wiele firm rozważa zmniejszenie zajmowanej powierzchni. Widać to zwłaszcza w branżach najmocniej dotkniętych kryzysem – turystycznej, eventowej, reklamowej. Mniej lub bardziej ucierpieli także inni. Mamy efekt domina.

– Trwa liczenie strat i wyczekiwanie na powrót tzw. normalności – mówi Andrzej Brochocki. – Ok. 80 proc. większych organizacji nadal pracuje w trybie zmianowym lub home office. Większość od właścicieli budynków oczekuje wsparcia, czyli obniżek. Problemem jest ograniczona podaż większych powierzchni w centrum Warszawy.

Reklama
Reklama

Brochocki zauważa, że podczas zawirowań na rynku większym zainteresowaniem, także ze względów bezpieczeństwa, cieszą się mniejsze i butikowe obiekty oferujące bardziej elastyczne warunki.

Są też firmy, które wynajmują część niepotrzebnej już powierzchni i dzielą biuro z innym najemcą. – Chętnych na „kawałek" biura nie brakuje, bo można się wprowadzić z dnia na dzień – tłumaczy Jerzy Węglarz. – Przed pandemią trudniej było o urządzoną, umeblowaną, gotową do wzięcia od ręki powierzchnię. Często trzeba było na nią czekać pół roku i dłużej. Popyt na gotowe biura to kolejny coraz bardziej widoczny trend.

Potrzebę zmniejszenia biura o 10–20 proc. zgłasza część klientów firmy Colliers International. – Wyjście z długoterminowych umów najmu nie jest jednak łatwe. Wielu decyduje się więc na podnajem części powierzchni na krótszy lub dłuższy okres – potwierdza Mateusz Cieślik, ekspert z działu powierzchni biurowych w Colliers International.

– Podnajmy to częsta praktyka – dopowiada Andrzej Brochocki. – Zwłaszcza dziś wiele firm próbuje obniżyć koszty działalności. Dotyczy to przede wszystkim tych organizacji, którym do końca umowy pozostało dużo czasu. Podobnie już było podczas kryzysu w 2008 r. Jeśli sytuacja nie zostanie opanowana, a na rynek nie wróci optymizm, trend może się nasilać. Z drugiej strony pojawiła się spora grupa podmiotów, które są gotowe skorzystać z okazji i podnająć powierzchnię na krótszy okres, na konkurencyjnych warunkach finansowych.

Gra czynszowa

Regularny przyrost ofert podnajmu części biura odnotowuje firma doradcza CBRE.

– Zdecydowanie przoduje tu branża finansowa, dość aktywny jest też sektor IT – mówi Łukasz Kałędkiewicz, szef działu doradztwa i transakcji w CBRE. – To wyraźny trend, choć skala nie jest jeszcze ogromna. Więcej metrów próbowano podnajmować w 2009 r., zwłaszcza jeśli odniesiemy się do wielkości ówczesnego rynku. W Warszawie w krótkim czasie pojawiło się ponad 60 tys. mkw., a cały rynek liczył niespełna 3,5 mln mkw. Teraz liczy już ponad 5,5 mln mkw., a oferowanej na podnajem powierzchni jest wciąż mniej – wskazuje. Kałędkiewicz przewiduje, że będzie jej przybywać. – Na razie nie widać ogromnej determinacji, w wielu przypadkach to raczej testowanie rynku – ocenia. – A w 2009 r. próbowano wygenerować oszczędności za wszelką cenę.

Reklama
Reklama

Podnajem biura bywa też ryzykowny. – Jeśli główny najemca będzie miał problemy z płatnościami, nie będzie w stanie porozumieć się z właścicielem biurowca, kłopoty może mieć także podnajemca – mówi Jerzy Węglarz. – Może zostać na lodzie, jeśli właściciel wypowie najemcy umowę i przejmie powierzchnię.

Niektóre firmy mają wręcz odwrotne potrzeby. – Aby zapewnić pracownikom bezpieczną odległość w biurze, zastanawiają się nad krótkoterminowym wynajmem dodatkowej powierzchni – mówi Mateusz Cieślik. Część najemców, w zamian za tymczasową obniżkę czynszu, zdecydowała się zaś na przedłużenie umów.

Spadków czynszów na razie nie widać. Zdaniem Jerzego Węglarza minęło za mało czasu, by rynek dotknęły drastyczne zmiany. – Ruch jest, transakcje się odbywają. Niewykluczone jednak, że starsze biurowce będą musiały zbijać stawki, żeby przyciągnąć najemców – ocenia.

O grze czynszowej mówi Łukasz Kałędkiewicz. – To ciekawe zjawisko: użytkownicy biur, spodziewając się kryzysu gospodarczego, zakładają, że stawki powinny spadać, więc podejmują próby coraz bardziej agresywnych negocjacji – zauważa. – Wynajmujący zaś nie są gotowi do ustępstw. W większości transakcji zamykanych między połową marca a końcem czerwca nie doszło do zmiany warunków najmu ustalanych przed pandemią. Na korzyść wynajmujących przemawiają stosunkowo niskie poziomy pustostanów i wysokie koszty budowy.

Zdaniem ekspertów biuro zyska nowe funkcje. – Stanie się miejscem interakcji, burzy mózgów, pracy kreatywnej, zespołowej – przewiduje Mateusz Cieślik. – Zadania wymagające skupienia będą wykonywane w domu lub w zapewnionych przez firmę „lokalizacjach satelickich", jak np. coworki. Wzrośnie też znaczenie i wykorzystanie nowych technologii, które zapewnią sprawniejszy i wygodniejszy sposób korzystania z biura.

Masowe i długotrwałe stosowanie home office zapewne nie pozostanie bez wpływu na efektywność firmy. Zwraca na to uwagę Łukasz Kałędkiewicz. – Zarządy spółek deklarują utrzymanie wskaźników, ale nie ma pewności, czy po roku zdalnej pracy jej jakość i motywacja pracowników utrzymają się na tak wysokim poziomie – wyjaśnia. – Straty wydają się być dość oczywiste osłabiony obieg informacji, mniejsze przywiązanie, a więc i mniejsza lojalność pracownika wobec firmy. Psychologowie podkreślają też potrzebę realnego kontaktu z innymi ludźmi. Może się okazać, że preferowani będą pracodawcy oferujący miejsce pracy także w biurze.

Nieruchomości
Mieszkanie dla singla, dla pary, dla rodziny. To dobry czas na szukanie lokalu?
Nieruchomości
Popyt na biura nakręcają renegocjacje umów
Nieruchomości
Trójmiasto zdominowało rynek mieszkań premium. Ta część rynku też nie ma lekko
Nieruchomości
Deweloperzy lubią „obwarzanki” i kurorty. A co lubią klienci?
Nieruchomości
„Pomysły” deweloperów, czyli jak z domu może powstać blok
Reklama
Reklama