Zakład energetyczny nie musi przy tym wykazywać konkretnej ilości nielegalnie pobranego prądu. To sedno wyroku Sądu Najwyższego (sygnatura akt: II CNP 24/12).
Wprawdzie w uchwale z 10 grudnia 2009 r. (III CZP 107/2009) SN stwierdził, że przedsiębiorstwo energetyczne może obciążyć odbiorcę energii podwyższonymi opłatami, tylko gdy została ona rzeczywiście pobrana, ale prawo energetyczne przewiduje domniemania na korzyść dostawcy, dzięki którym nie musi udowadniać ilości skradzionego prądu.
Licznik z odchyłami
Przekonał się o tym Jan M., który nie dość przekonująco wyjaśniał nieprawidłowości w pracy licznika. Mimo że postępowanie karne o kradzież prądu (art. 278 § 5 kodeksu karnego) umorzono z powodu niewykrycia sprawcy, cywilnie obciążało go to, że tylko on i jego domownicy mieli dostęp do licznika. Był umieszczony w altance na posesji, ale zamykanej na klucz.
W 2007 r. podczas kontroli energetycy z Energia Operator zauważyli nieprawidłowości w pracy licznika, choć był prawidłowo oplombowany. Dwa miesiące później stwierdzili tzw. uchyby w pomiarach od 24 do 27 proc., gdy tolerancja dla tego urządzenia to plus minus 2 proc. Dopiero wtedy Jan M. zastrzegł do protokołu, że już od zamontowania licznika, czyli 2002 r., zauważał wzrost zużycia prądu, choć mieszkańców i urządzeń w domu nie przybyło.
Licznik miał jednak liczne porysowania, w ocenie biegłych na skutek przykładania magnesu neodymowego. Te zabiegi doprowadziły do rozregulowania licznika, co umożliwiało nielegalny pobór prądu.