- Osoby poszukujące mieszkania są przekonane, że negocjacje ze sprzedającym nieruchomość na pewno doprowadzą do obniżek cen - zauważa Jarosław Mikołaj Skoczeń z Emmersona, firmy doradczej i pośredniczącej w obrocie nieruchomościami. - W Internecie roi się od porad, by przeanalizować wiele ofert i twardo negocjować stawkę. Czy takie negocjacje faktycznie są skuteczne?
Analitycy z Emmersona przeanalizowali transakcje zawarte w listopadzie na pięciu głównych rynkach mieszkaniowych w kraju: w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu i Gdańsku. - Poprzez porównanie wyjściowych cen ofertowych i ostatecznych cen transakcyjnych zweryfikowaliśmy skuteczność negocjacji i sprawdziliśmy, jaki był ich efekt - mówi Skoczeń.
Z analiz wynika, że że średni wynegocjowany przez nabywców rabat wynosił 7 proc. - Jednak nie brakowało transakcji, w których kupujący zaakceptował cenę ofertową bez żadnych negocjacji - podkreśla przedstawiciel Emmersona.
Dodaje, że na rynku panuje przekonanie, że im mieszkanie dłużej zalega w ofercie, tym większy rabat można wynegocjować. - Tymczasem nie zawsze tak jest. Z jednej strony transakcje, kiedy to mieszkanie czekało na kupca ponad kwartał, charakteryzowały się najwyższym średnim upustem wynoszącym 9 proc. - podaje Skoczeń. - Z drugiej jednak najniższy poziom odnotowano w przypadku nieruchomości o czasie ekspozycji wynoszącym od jednego do trzech miesięcy, a nie jak można by przypuszczać – do jednego miesiąca - zastrzega.
Przedstawiciel Emmersona podkreśla, że wielkość rabatu zależy od wielu czynników. - Ważne, na jakim poziomie została ustalona pierwotna cena ofertowa. O ile część sprzedających rozpoczyna proces sprzedaży swojej nieruchomości od wysokiego pułapu dopuszczając jednocześnie możliwość dalszych cięć, o tyle pozostali już na wstępie ustalają swoje oczekiwania cenowe na realnym poziomie - tłumaczy Skoczeń.