Kupno mieszkania w byłej dzielnicy robotniczej w Sztokholmie jest dziś znacznie trudniejsze niż kilka lat temu. 55-metrowa kawalerka w Hoegalidsgatan, w dzielnicy, w której dorastała Lisbeth Salander, nieszczęsna bohaterka powieści Larssona, została sprzedana za 569 tys. dolarów, 17 proc. powyżej ceny wywoławczej. W przetargu wzięło udział dziewięć osób.
Taki popyt jest typowy dla stolicy Szwecji, gdzie mało się buduje, populacja rośnie, a oprocentowanie hipotek jest niskie. To wszystko spowodowało 35-procentowy wzrost cen mieszkań od 2009 roku.
Pożyczki na mieszkania spowodowały wzrost długu gospodarstw domowych w skali całego kraju. Zwróciło to uwagę polityków na niebezpieczeństwo dla całej gospodarki i zapobiegło dalszemu obniżaniu stóp procentowych przez bank centralny.
- Jeśli zestawić małą liczbę budowanych mieszkań ze świetnymi warunkami udzielania kredytu, to widać, że ceny będą rosły - twierdzi Stefan Ingves z Riksbanku. - Szwecja potrzebuje wzrostu podaży mieszkań. Ingves ostrzega przed ryzykiem nadmiernego zadłużenia gospodarstw domowych.
3-miesięczne oprocentowanie kredytów hipotecznych w Swedbank AB na poziomie 2,94 proc. jest najniższe od listopada 2010 roku. Ceny apartamentów w skali całego kraju wzrosły zaś w ciągu ostatnich 12 miesięcy o 11 proc.
W samym Sztokholmie ceny mieszkań wzrosły o 9 proc., a w Goeteborgu - drugim co wielkości mieście Szwecji - o 13 proc.
To wszystko skłoniło Riksbank do prób hamowania wzrostu długu, który osiągnął rekordowy średni poziom - 174 proc. wszystkich dochodów osiąganych przez gospodarstwa domowe.
The International Monetary Fund w maju tego roku zalecił Szwecji zaostrzenie warunków zaciągania kredytów hipotecznych, aby zapobiec bańce mieszkaniowej i powstrzymać spiralę zadłużenia.
Przy dzisiejszych stopach oprocentowania pożyczek, szwedzkie gospodarstwa domowe będą potrzebowały średnio 140 lat, aby zwrócić swoje długi mieszkaniowe.
Szwecja i Finlandia są najbardziej prawdopodobnymi miejscami w Europie, w których nastąpi załamanie na rynku nieruchomości. - Już wkrótce powinniśmy doczekać się korekty cen - twierdzi Commerzbank AG w majowym raporcie.
Danske Bank A/S, który przetrwał kryzys mieszkaniowy w Danii i Irlandii, oświadczył, że nieruchomości w Szwecji są przeszacowane o ponad 20 proc. I zaznacza, że trzeba się spodziewać 5-proc. obniżek w tym roku i 2,5 - proc. w roku 2014.
Na razie jest jednak niewiele znaków, by rynek mieszkaniowy w Sztokholmie słabł. Mieszkania w Soedermalm, w szarym budynku z początków XX wieku, obok tras turystycznych śladami bohaterów trylogii "Millennium" -Lisbeth Salander i dziennikarza Mikaela Blomkvista, sprzedano za 10,3 tys. dol. za mkw. Według Svensk Maeklarstatistik to 10. proc. więcej niż średnia cena dla całego centrum miasta, które jest jednym z najdroższych miejsc w Europie.
Dla porównania - mkw. trzypokojowego apartamentu w centrum Helsinek kosztował w zeszłym roku 7 tys. dol. W Londynie ceny najlepszych mieszkań sięgają 12,2 tys. dol. za mkw., podczas gdy w Paryżu - 7,2 tys.dol. - podaje Knight Frank.
- W Sztokholmie podaż mieszkań jest niska, podobnie jak oprocentowanie kredytów. Dlatego ceny rosną - twierdzi Magnus Holmberg, właściciel agencji nieruchomości. - W czasie rosnącego popytu buduje się stanowczo za mało, co nas odróżnia od innych krajów. W Sztokholmie nie na pustych mieszkań.
Agencja Holmberga sprzedała ostatnio apartament w modnej dzielnicy Oestermalm. Przetarg podniósł cenę o 23 proc. 36-metrowy apartament w śródmieściu Sztokholmu, gdzie parowce przywożą turystów, sprzedano za 13,8 tys. zł za mkw.
W Sztokholmie w ostatnim roku sprzedano wiele mieszkań przeznaczonych do tej pory na wynajem. Lokale przekształcono we własnościowe. W efekcie zaczyna brakować mieszkań na wynajem, co podnosi ceny. Problem pogłębiają przepisy regulujące rynek najmu - na wynajęcie mieszkania trzeba mieć zgodę.
Opublikowany w grudniu zeszłego roku raport stwierdza, że szwedzkie prawo, a w szczególności przepisy regulujące poziom czynszów i ustanawiające podobne stawki dla mieszkań o tej samej powierzchni, a nieuwzględniające różnic lokalizacyjnych, także przyczyniają się do ograniczenia liczby mieszkań na wynajem w całym kraju.
Warunki rynkowe, które czynią zysk z wynajmu niepewnym, zniechęcają do inwestowania w mieszkania na wynajem nawet tam, gdzie jest wysoki popyt.
Wystarczy porównać wartość nieruchomości przed i po przekształceniu w mieszkanie na wynajem. Liczba mieszkań na wynajem w centrum Sztokholmu spadła miedzy 1990 a 2011 rokiem o 45 proc., do 65 tys. lokali.
Szwedzi mają na ogół tylko jedno mieszkanie. Stąd rynek dodatkowych mieszkań jest zasadniczo zamknięty. Mieszkań na wynajem prawie nie ma, co oznacza, że ten, kto chce mieszkać w Sztokholmie, musi mieszkanie kupić.