Eurodeputowani przyjęli wstępnie we wtorek nową unijną dyrektywę o kredytach hipotecznych. Jest ona reakcją na problemy nabywców nieruchomości, którzy w wielu krajach UE w czasie kryzysu wpadli w spiralę zadłużenia.
Dyrektywa przewiduje przede wszystkim lepsze informowanie klienta o kosztach i ryzykach związanych z zaciąganą pożyczką. Banki będą musiały opracować zestaw informacji według określonego w danym kraju wystandaryzowanego formularza, co pozwoli klientowi lepiej porównać różne oferty.
Nowa dyrektywa przewiduje obowiązkowy termin minimum siedmiu dni od przedstawienia oferty do jej zaakceptowania przez klienta. Minimum tydzień potencjalny kredytobiorca dostanie też na wycofanie się z kredytu bez żadnych konsekwencji już po podpisaniu umowy. Ponadto z uwagi na duże problemy osób zadłużonych w walutach obcych dyrektywa przewiduje obowiązek poinformowania w przypadku takich umów o możliwych zmianach wielkości rat w przyszłości. Każda umowa musi też zawierać możliwość zmiany waluty kredytu oraz typu oprocentowania.
Nowe przepisy umożliwią też wcześniejszą spłatę pożyczki, co wykluczy sytuacje, gdy klient jest zmuszany do wytrwania w umowie przez 20–30 lat, mimo że ma wcześniej pieniądze na spłatę. Ustawodawca zabrania kar za skorzystanie z takiego prawa. Przyznaje jednak, że banki w takich sytuacjach powinny dostać godziwą kompensatę, proporcjonalną do poniesionych strat. Jaką? O tym zdecydują państwa członkowskie, wprowadzając dyrektywę do swojego prawa narodowego.
Lepsza ochrona nie wyklucza jednak sytuacji nieoczekiwanych. W razie bankructwa nieruchomość może stać się jedynym sposobem zadośćuczynienia bankowi za niespłacony kredyt, ale tylko w sytuacji, gdy obie strony ustalą tak w umowie. Generalna zasada przewiduje, że w sytuacji bankructwa nieruchomość powinna być sprzedana po najlepszej możliwej cenie, a reszta niespłaconego kredytu tak rozłożona, aby klient nie wpadł w spiralę zadłużenia.