Bogaci cudzoziemcy z Bliskiego Wschodu, Rosji, Stanów Zjednoczonych i strefy euro wykupują luksusowe nieruchomości w Paryżu. W ten sposób uciekają przed zawieruchami społeczno-politycznymi i kryzysem finansowym we własnych krajach. Wiele luksusowych posiadłości w Paryżu trafiło na rynek po tym, jak ich bogaci właściciele opuścili kraj w proteście przeciwko horrendalnie wysokim podatkom. Wśród podatkowych uciekinierów jest np. Gerard Depardieu.
Nadpodaż drogich paryskich nieruchomości sprawiła, że ich ceny spadają, stając się łakomym kąskiem dla inwestorów. W ciągu roku nieruchomości w stolicy Francji potaniały o ok. 10 proc. Jak donosi Bloomberg, dom niedaleko Pól Elizejskich, wyceniony na 44 mln euro, zniknął z rynku w sześć tygodni. Kupca z Kataru znalazł też dworek z XX wieku, który na trzech piętrach oferuje kilkanaście pokoi. Z tarasu rozciąga się widok na panoramę Paryża. Jest też basen i ogród o powierzchni 1 tys. mkw. Jedną z najdroższych paryskich nieruchomości jest dwór o powierzchni 3,2 mkw. z basenem i sauną, tarasem na dachu i ogrodem o powierzchni 2 tys. mkw. Nieruchomość została wyceniona na 75 mln euro.
- Mieliśmy 12 martwych miesięcy - od kwietnia 2012 r. do kwietnia 2013 r. - mówił w wywiadzie dla Bloomberga jeden z pośredników nieruchomości. - Rynek się jednak obudził dzięki spadającym cenom. Cudzoziemcy znów patrzą na Francję.
Z danych notariuszy w Paryżu wynika, że liczba sprzedanych mieszkań w tym mieście w pierwszej połowie 2013 roku była mniejsza o 22 proc. niż średnia z ostatnich dziesięciu lat. Jednak zestawiając drugi kwartał tego roku z drugim kwartałem ubiegłego roku widać, że liczba transakcji wzrosła o 5 proc. W pierwszej połowie roku cudzoziemcy odpowiadali za 7,7 proc. mieszkaniowych zakupów w Paryżu. Rekord - 8 proc. - pochodzi z 2008 roku.
Inwestorzy chętnie kupują także nieruchomości w Londynie. W przeciwieństwie do Paryża, gdzie inwestorzy szukają taniego luksusu, londyński rynek mieszkaniowy, gdzie ceny wzrosły o 6 proc., ma im dać stabilność finansową.