Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gdańsku przesądził, że powiatowy nadzór budowlany przyjrzy się bliżej skargom właścicielki jednego z mieszkań w bloku, w którym inny lokal jest wynajmowany na doby. Walczyła o to długo, ale bez większego efektu.
Nie ma recepcji, nie ma hotelu
Najem na doby w budynku wielorodzinnym potrafi być bardzo uciążliwy. Dlatego stali mieszkańcy nierzadko chcą się pozbyć takiego sąsiedztwa. Nie inaczej było w tym wypadku.
Czytaj też: Apartamenty na doby: przepisy pomogą ochronić turystów i mieszkańców
Właścicielka jednego z mieszkań w bloku zgłosiła w 2017 r. powiatowemu inspektorowi nadzoru budowlanego, że mieszkanie w sąsiedztwie jest wynajmowane turystom na krótkie okresy. Jej zdaniem właściciel lokalu nigdy nie przeprowadził procedury zmiany sposobu użytkowania lokalu, o której mówi art. 71 prawa budowlanego. Zgodnie z tym uregulowaniem potrzebne jest zgłoszenie, jeżeli doszło do „podjęcia bądź zaniechania w obiekcie budowlanym lub w jego części działalności zmieniającej warunki” bezpieczeństwa (pożarowego, powodziowego), pracy, zdrowotne, sanitarne, ochrony środowiska lub wielkość czy układ obciążeń. Tak było w tym wypadku. Doszło do zmiany wymienionych warunków, a mimo to właściciel wynajmowanego mieszkania nigdy nie dopełnił formalności.
Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego (PINB) nie dopatrzył się jednak niczego złego. Ale problem nie zniknął. Mieszkanka bloku walczyła dalej. Po dwóch latach znowu zwróciła się do PINB.