Wątek ten, w kontekście odpowiedzialności za brak poinformowania klientów o tak wysokim i prawdopodobnym ryzyku kursowym bada Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście Północ.
Klienci, pozostawieni na łasce i niełasce pracowników banków oraz pośredników finansowych, nadzwyczajnie premiowanych z tytułu udzielania takich kredytów, nie mieli szans. Obrazują to wyniki sprzedaży. W jednym tylko banku, Raiffeisen, w latach 2007-2008 sprzedaż kredytów denominowanych we frankach szwajcarskich wyniósł ponad 70 proc. całości sprzedanych kredytów hipoteznych. W innych bankach te proporcje były mniejsze, ale i tak stanowiły znaczący procent ogólnej sprzedaży. W dodatku umowy naszpikowane są zapisami skrajnie dla klientów niekorzystnymi wiele z nich już trafiło na listę klauzul zabronionych UOKiK. Kolejne są podważane przez kolejne orzeczenia sądów.
Raty kredytu, po początkowych spadkach, zaczęły na jesieni 2008 roku gwałtownie rosnąć, dochodząc do ponad 75 proc. więcej w stosunku do najniższych rat. Mimo to większość klientów zaciskała i zaciska zęby, zapożycza się, szuka ratunku u rodziny, ogranicza drastycznie wydatki, żeby tylko spłacać te drakońskie raty.
Banki od początku pojawienia się problemów ze spłatami chowały głowę w piasek. Nie pomogły prośby, monity, reklamacje, kosztowne wnioski o restrukturyzację. Już 17 proc. gospodarstw posiadających takie kredyty ma problemy z ich spłatami. Ten odsetek niestety rośnie - kończą się źródła pomocy od rodziny, „łatanie" za pomocą innych pożyczek. Wiele rodzin poważnie myśli, że jedyną szansą jest skorzystanie z nowych przepisów o upadłości. I to właśnie nie podoba się bankom. Bo to one, zwłaszcza te, które udzielały kredytów we frankach, stracą najwięcej.
Sądy oceniając tylko brak winy przy zadłużaniu się (a przecież jaka była wina Kowalskiego, że kurs franka wzrósł, a on uwierzył zapewnieniom bankierów, że jest to stabilna waluta, a sam produkt - bezpieczny) będą szybko i masowo udzielały takiego rozgrzeszenia. Więc ZBP wymyślił, że można spróbować przerzucić na barki wszystkich swój problem. Zyski w postaci dywidend wypłacone, banki rezerw specjalnych na taki scenariusz nie tworzą, KNF błogosławi kolejnym wypłatom dywidend z zysków, więc w przypadku takiego scenariusza, zamiast miliardowych zysków, pojawią się zyski milionowe.... I mnóstwo przejętych mieszkań, z którymi banki i tak nie wiedziałyby co robić.
Stanowczo sprzeciwiamy się temu pomysłowi. Skarb Państwa najpierw stracił na podatkach, bo zamiast na wydatki, konsumpcję, wiele rodzin spłacało coraz więcej raty kredytu. Zarabiał na podatkach od wyższych zysków banków. Czyli na nas, kredytobiorcach. Potem zaczął zarabiać na karach, jakie UOKiK zaczął nakładać na banki. Ofiarami tego schematu jesteśmy my, kredytobiorcy.