Frankowcy nie chcą takiej pomocy

Jaka była wina Kowalskiego, że kurs franka wzrósł, a on uwierzył zapewnieniom bankierów, że jest to stabilna waluta. Nie potrzebujemy pomocy finansowej państwa. Potrzebna nam sprawiedliwość - mówią frankowicze.

Publikacja: 07.10.2014 12:26

Frankowcy nie chcą takiej pomocy

Foto: Fotorzepa, Łukasz Solski Łukasz solsk solsk

Oświadczenie Stowarzyszenia na Rzecz Obrony Praw Konsumenta i Obywatela
„Pro Futuris" w Krakowie
w sprawie pomysłu Związku Banków Polskich dotyczącego „pomocy" kredytobiorcom

Pisze Tomasz Sadlik,
prezes Stowarzyszenia na Rzecz Obrony Praw Konsumenta i Obywatela
„Pro Futuris" w Krakowie:

Stowarzyszenie na Rzecz Obrony Praw Konsumenta i Obywatela „Pro Futuris" jako organizacja skupiająca ofiary nieetycznych, a często nawet przestępczych działań banków w Polsce oraz ich sympatyków, stanowczo sprzeciwia się wszelkiej „pomocy" w rodzaju oferowanej przez Związek Banków w Polsce.

Związek Banków wpadł na pomysł, w jaki sposób naciągnąć skarb Państwa, to jest wszystkich podatników, by „ratować" kredytobiorców, zwłaszcza tych, którzy podpisali umowy na kredyty, których raty zostały oparte o kurs franka szwajcarskiego w stosunku do złotego.

Przypomnijmy fakty. W latach 90 XX wieku produkty te banki testowały na farmerach w Australii. Fala bankructw i ludzkie dramaty - takie były skutki marketingowego „sukcesu" banków w tamtym kraju. W tym samym czasie we Francji, a potem w innych krajach banki zaczęły oferować tego rodzaju produkty.

Od 2005 roku moda na wyjątkowo toksyczne produkty, jakim są kredyty oparte o kurs franka szwajcarskiego pojawiła się na rynku polskim, oferowana najpierw przez banki austriackie, które ten produkt przetestowały wcześniej na swoich obywatelach. Wszędzie schemat działania był taki sam: stosunkowo niski kurs franka do rodzimej waluty, stosunkowo wysokie i, jakby przypadkiem, rosnące koszty kredytów w niej oraz agresywny marketing bezpośredni, poprzez pracowników i agentów. Przy cichej zgodzie miejscowych regulatorów i nagonce na tych, którzy chcieli przestrzec klientów przed tą „bombą".

W Polsce Komisja Nadzoru Bankowego była przeciwna udzielaniu tych kredytów. Zlikwidowano ją, a w jej miejsce powołano Komisję Nadzoru Finansowego. Podziałało. Komisja Nadzoru Finansowego zdobyła się w 2007 roku jedynie na .... ostrzeżenie samych banków.

W dokumencie „Raport o sytuacji banków w 2007 roku", skierowanym do samych banków, czytamy: "Ryzyko niekorzystnej zmiany kursu walutowego W celu zobrazowania ryzyka związanego z zaciąganiem długoterminowych kredytów denominowanych w walutach obcych przedstawiono sytuację 2 amerykańskich kredytobiorców, którzy w końcu 1999 r. zdecydowali się na zaciągnięcie 30 letniego kredytu na zakup domu w wysokości 200 000 USD, spłacanego w ratach malejących (równe raty kapitałowe), przy czym: - kredytobiorca A zaciągnął kredyt w USD; - kredytobiorca B zachęcony obserwowaną w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych tendencją umocnienia USD względem CHF i niższymi stopami procentowymi na CHF zdecydował się zaciągnąć kredyt denominowany w CHF. Jednocześnie pomimo iż w II połowie 2001 r. rozpoczęła się zmiana trendu - kredytobiorca nie dokonał przewalutowania kredytu w kolejnych okresach licząc, że obserwowane osłabienie USD jest zjawiskiem przejściowym (od szczytu USD stracił wobec CHF blisko 50 proc. wartości).

Okazuje się zatem, że pomimo iż w pierwszych dwóch latach spłaty kredytu sytuacja kredytobiorcy B była lepsza, niż kredytobiorcy A (przejściowo zysk na kapitale z tytułu zaciągnięcia kredytu w CHF wynosił ponad 20 tys. USD) to w długim okresie decyzja o zaciągnięciu kredytu denominowanego w CHF okazała się błędem i spowodowała wzrost zadłużenia w USD powyżej stanu początkowego (zadłużenie w CHF uległo zmniejszeniu).

Przykład ten dobrze ukazuje potencjalne ryzyko związane z kredytami walutowymi (w najgorszej sytuacji znajdują się kredytobiorcy, którzy zaciągnęli kredyt w szczytowej fazie umocnienia krajowej waluty). Warto też zauważyć, że przykład jest bardzo zbliżony do sytuacji jaka ma miejsce w Polsce w ostatnich latach (aprecjacja złotego względem CHF oraz niższe stopy procentowe instrumentów finansowych opartych na CHF)."

Dokument ten został opublikowany w sieci jesienią 2008 roku, chociaż pisany był.... rok wcześniej! Gdyby KNF wyraziła swoje obawy publicznie, ani ja, ani wielu innych zwykłych, klientów, nigdy by się nie zdecydowało na taką opcję. Wybralibyśmy kredyt w złotych, a gdyby okazał się za drogi, nie bralibyśmy go w ogóle. Ja- na pewno nie.

Wątek ten, w kontekście odpowiedzialności za brak poinformowania klientów o tak wysokim i prawdopodobnym ryzyku kursowym bada Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście Północ.

Klienci, pozostawieni na łasce i niełasce pracowników banków oraz pośredników finansowych, nadzwyczajnie premiowanych z tytułu udzielania takich kredytów, nie mieli szans. Obrazują to wyniki sprzedaży. W jednym tylko banku, Raiffeisen, w latach 2007-2008 sprzedaż kredytów denominowanych we frankach szwajcarskich wyniósł ponad 70 proc. całości sprzedanych kredytów hipoteznych. W innych bankach te proporcje były mniejsze, ale i tak stanowiły znaczący procent ogólnej sprzedaży. W dodatku umowy naszpikowane są zapisami skrajnie dla klientów niekorzystnymi wiele z nich już trafiło na listę klauzul zabronionych UOKiK. Kolejne są podważane przez kolejne orzeczenia sądów.

Raty kredytu, po początkowych spadkach, zaczęły na jesieni 2008 roku gwałtownie rosnąć, dochodząc do ponad 75 proc. więcej w stosunku do najniższych rat. Mimo to większość klientów zaciskała i zaciska zęby, zapożycza się, szuka ratunku u rodziny, ogranicza drastycznie wydatki, żeby tylko spłacać te drakońskie raty.

Banki od początku pojawienia się problemów ze spłatami chowały głowę w piasek. Nie pomogły prośby, monity, reklamacje, kosztowne wnioski o restrukturyzację. Już 17 proc. gospodarstw posiadających takie kredyty ma problemy z ich spłatami. Ten odsetek niestety rośnie - kończą się źródła pomocy od rodziny, „łatanie" za pomocą innych pożyczek. Wiele rodzin poważnie myśli, że jedyną szansą jest skorzystanie z nowych przepisów o upadłości. I to właśnie nie podoba się bankom. Bo to one, zwłaszcza te, które udzielały kredytów we frankach, stracą najwięcej.

Sądy oceniając tylko brak winy przy zadłużaniu się (a przecież jaka była wina Kowalskiego, że kurs franka wzrósł, a on uwierzył zapewnieniom bankierów, że jest to stabilna waluta, a sam produkt - bezpieczny) będą szybko i masowo udzielały takiego rozgrzeszenia. Więc ZBP wymyślił, że można spróbować przerzucić na barki wszystkich swój problem. Zyski w postaci dywidend wypłacone, banki rezerw specjalnych na taki scenariusz nie tworzą, KNF błogosławi kolejnym wypłatom dywidend z zysków, więc w przypadku takiego scenariusza, zamiast miliardowych zysków, pojawią się zyski milionowe.... I mnóstwo przejętych mieszkań, z którymi banki i tak nie wiedziałyby co robić.

Stanowczo sprzeciwiamy się temu pomysłowi. Skarb Państwa najpierw stracił na podatkach, bo zamiast na wydatki, konsumpcję, wiele rodzin spłacało coraz więcej raty kredytu. Zarabiał na podatkach od wyższych zysków banków. Czyli na nas, kredytobiorcach. Potem zaczął zarabiać na karach, jakie UOKiK zaczął nakładać na banki. Ofiarami tego schematu jesteśmy my, kredytobiorcy.

Nie wyciągamy ręki do Państwa. Chcemy tylko sprawiedliwości, a po nią idziemy do sądów. W tej chwili złożonych jest kilka pozwów zbiorowych przeciwko bankom. W najbliższym czasie będzie ich jeszcze kilka. Kilkaset pozwów indywidualnych. W przygotowaniu skarga do Strasburga. Prokuratura bada odpowiedzialność zarządu jednego z banków. Inna - odpowiedzialność Komisji Nadzoru Finansowego. Szereg kancelarii pomaga klientom banków. Toczy się kilka postępowań Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. W przygotowaniu jeszcze kilkanaście.

Apelujemy do sędziów i prokuratorów by, śladem poprzednich orzeczeń sądów, w tym Sądu Najwyższego, uwalniali osoby naciągnięte, oszukane przez nieuczciwych pracowników i przedstawicieli banków od tego niesprawiedliwego, niezawinionego przez nie karbu. By prokuratorzy nie bali się badać do ostatniego szczegółu całego przedstawianego im, często bardzo skomplikowanego i na pierwszy rzut oka nie oczywistego materiału pamiętając, że za dokumentami na ich biurku stoją ludzkie dramaty, wywołane bankową hucpą i nieodpowiedzialnością.

Dopóki Związek Banków Polskich nie wyjdzie z rzeczywistą i sprawiedliwą formułą rozwiązania tego problemu, to na nich spoczywa moralne prawo i obowiązek zapobiegania nieszczęściom, które często są niewidoczne, niedoceniane, ale zapewniam, jak najbardziej realne i dotkliwe.

Strata dorobku życia z powodu powodzi jest tragedią, ale też zdarzeniem losowym. Strata dorobku z powodu uwierzenia w zapewnienia kogoś, kto krył się za powagą instytucji zaufania społecznego jest tragedią, ale też działaniem celowym konkretnych instytucji i osób. Nie potrzebujemy pomocy finansowej Państwa - potrzebna nam sprawiedliwość.

Tomasz Sadlik,

prezes Stowarzyszenia na Rzecz Obrony Praw Konsumenta i Obywatela

„Pro Futuris" w Krakowie

Oświadczenie Stowarzyszenia na Rzecz Obrony Praw Konsumenta i Obywatela
„Pro Futuris" w Krakowie
w sprawie pomysłu Związku Banków Polskich dotyczącego „pomocy" kredytobiorcom

Pisze Tomasz Sadlik,
prezes Stowarzyszenia na Rzecz Obrony Praw Konsumenta i Obywatela
„Pro Futuris" w Krakowie:

Pozostało jeszcze 97% artykułu
Nieruchomości
Czeski inwestor MY Park na zakupach w Polsce
Nieruchomości
Na jakie mieszkania nas stać? Jaki jest wybór lokali na przeciętną kieszeń?
Nieruchomości
Katowice przyciągają coraz więcej firm z branży IT. Czym kusi miasto?
Nieruchomości
Ghelamco Group wykupiło obligacje. Duża ulga dla inwestorów
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Nieruchomości
Przedwiośnie w mieszkaniówce. Duża oferta i stabilizacja cen