Przekonał się o tym mieszkaniec Białegostoku Janusz W. Opowiada, że wspólnie z żoną kupili w 2011 r. na Mazurach działkę 1500 mkw. z domkiem nad jeziorem Rostki w gminie Orzysz. Domek odkupili od drugiego już właściciela, który miał go od 1999 r., czyli przez 12 lat. Na tym terenie stały już cztery inne domki, a po drugiej stronie zatoki następne pięć. Przez cały ten czas nic się nie działo.
W akcie notarialnym domek został określony jako kiosk niezwiązany trwale z gruntem. Transakcja odbyła się w styczniu 2011 r., a już w lipcu pojawiły się służby nadzoru budowlanego.
Po oględzinach ustalono, że na działce stoi drewniany budynek letniskowy z zadaszonym tarasem, o łącznych wymiarach 7,65 m na 6,25 m, z dachem pokrytym papą, posadowiony na bloczkach betonowych. Ponieważ, jak stwierdzono, powstał na początku lat 90., i zastosowanie do niego ma prawo budowlane z 1974 r., wymagające pozwolenia na budowę, jest to samowola budowlana. Nie można jej zalegalizować, ponieważ domek stoi na terenie nieprzeznaczonym ani w poprzednim, ani w obecnym miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego pod zabudowę. Plan z 1994 r. wyznaczał tu strefę ochronną jeziora i przeznaczał ten teren na uprawy rolne. W planie z 2005 r. dla obrębu Orzysz są to tereny zieleni związanej ze sportem, turystyką i rekreacją, na których zakazuje się stawiania jakichkolwiek budynków. W 2012 r. został wydany nakaz rozbiórki.
Janusz W. twierdzi, że kupując wraz z żoną działkę, nie zdawali sobie sprawy, że domek jest samowolą budowlaną. Dostali bowiem informację, że w planie z 2005 r. działka leży na terenie zieleni związanej ze sportem,turystyką i rekreacją. Sądzili więc, że uprawnia to ich do posiadania tu domku letniskowego. Zwłaszcza że nie jest to budynek, gdyż nie jest trwale związany z gruntem.
Wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego w Olsztynie nie uwzględnił odwołania i podtrzymał nakaz rozbiórki. Stwierdził, że nabywając nieruchomość, odwołujący się nabyli wszelkie obowiązki z nią związane. W tym również konsekwencje wynikające z nielegalnej zabudowy. Z aktu notarialnego wynika zresztą, że nabyli działkę gruntu z lekką zabudową typu kiosk, niezwiązaną trwale z gruntem, a więc formalnie niezabudowaną, co powinno nasunąć wątpliwości, czy zabudowa jest legalna. Domek letniskowy, jako trwale związany z gruntem fundamentem z bloczków betonowych, jest bowiem w rozumieniu prawa budowlanego budynkiem wymagającym pozwolenia na budowę.