Trzeba mieć na uwadze, że groźba upadłości kredytobiorcy może być argumentem w sporze z bankiem o zmianę harmonogramu spłaty rat czy ich obniżenie. Dla banku ogłoszenie upadłość kredytobiorcy oznacza, że już więcej na udzieleniu kredytu nie zarobi.
Natomiast w przypadku prowadzenia windykacji i zwykłej egzekucji z nieruchomości po jej sprzedaży, w sytuacji gdy uzyskana cena nie wystarczy na spłatę kredytu, bo wysokość kredytu tak wzrosła, że przekracza wartość nieruchomości, bank dalej może dochodzić pozostałej części wierzytelności od dłużnika.
Banki mogą się zatem obawiać upadłości kredytobiorców. Takie głosy pojawiły się już zresztą w prasie i bankowcy dostrzegają ten problem. Dlatego też, aby tego uniknąć, banki mogą iść w niektórych przypadkach na rękę kredytobiorcom przy renegocjacji umów.
Czy frankowicze mogą tłumaczyć, że są ofiarami banków? Bo te jako profesjonalne instytucje wiedziały, że sprzedają produkt z ryzykiem....
Z pewnością wiedza banków – jako podmiotów profesjonalnych – była bez porównania większa niż kredytobiorców będących konsumentami. Nawet jeśli frankowicze podpisali oświadczenie, że zdają sobie sprawę z ryzyka walutowego, to nie oznacza jeszcze, że mieli świadomość, jak bardzo kurs franka, a w konsekwencji wartość kredytu, może się zmienić.
Trzeba również mieć na uwadze postawę regulatora rynku i instytucji mającej strzec także praw kredytobiorców, czyli Komisji Nadzoru Finansowego. W latach 2007–2008, kiedy zaciągnięto najwięcej kredytów we frankach, KNF nie ostrzegała przed ryzykiem kredytu w tej walucie – odpowiednią rekomendację wydano dopiero w 2011 r.
Ponadto nawet w sprawach umów opcji walutowych sądy niejednokrotnie przychylały się do roszczeń wystawców opcji przeciwko bankom o unieważnienie takich umów, wskutek nadzwyczajnej zmiany stosunków, związanej ze zmianą kursu walut, mimo że wystawcy opcji to przedsiębiorcy, a zatem profesjonaliści, którzy powinni mieć większą wiedzę o funkcjonowaniu rynków finansowych. Ponadto istotą umów na opcje walutowe był zarobek na zmianie kursu.
Istnieje także pogląd, że kredyt we frankach był instrumentem finansowym, a nie kredytem, ze względu na swój manipulacyjny i nieprzewidywalny charakter. W takiej sytuacji przy zawieraniu tych umów powinny być stosowane przepisy o działalności maklerskiej, które zabezpieczają interesy konsumenta.
Proszę o ocenę takiej opinii: „Kiedy samochód ma wady fabryczne, producent bierze za nie odpowiedzialność. Gdy okazuje się, że kredyty frankowe mają wadliwe konstrukcje, banki nie biorą za nie odpowiedzialności". Czy kredyty frankowe nie są „wadliwym towarem"?
W przypadku umów kredytowych nie można mówić o rękojmi za wady, która ma zastosowanie przy sprzedaży. Jeżeli jednak umowa zawiera klauzule niedozwolone, krzywdzące kredytobiorcę, to może on złożyć pozew do sądu o ustalenie takich postanowień umowy za nieważne.
CV
Emil Zalewski – adwokat, na co dzień pracuje w dziale procesowym Kancelarii Galt. Zajmuje się postępowaniami sądowymi dotyczącymi kwestii gospodarczych oraz przestępstw tzw. białych kołnierzyków, a także sprawami związanymi z powództwami przeciwko członkom zarządów spółek, sprawami karnoskarbowymi oraz postępowaniami cywilnymi w zakresie ochrony dóbr osobistych. Zdał państwowy egzamin sędziowski. Jest wykładowcą w Okręgowej Radzie Adwokackiej w Warszawie.