W celach inwestycyjnych, jak mówi Marcin Uryga, analityk Emmerson Realty, najczęściej są kupowane mieszkania w dużych miastach. – Jeśli jednak bardzo dobrze znamy lokalny rynek i widzimy tam szansę na zyskowne wynajęcie mieszkania, to zakup lokalu w mniejszej miejscowości może się okazać lepszym rozwiązaniem. Według analityka za taką inwestycją przemawiają przede wszystkim niższe koszty wejścia i najczęściej dużo mniejsza konkurencja. – Argumentem przeciw jest płytkość rynku, która podnosi ryzyko inwestycji w dłuższym okresie – mówi Uryga.
Z analiz Emmersona wynika, że przeciętna rentowność najmu w największych miastach to ok. 4,5 proc. – Żeby inwestycja w mniejszym mieście miała sens, rentowność powinna być zdecydowanie wyższa, bo i ryzyko jest większe – ocenia Marcin Uryga.
Trudniej zarządzać
Marcin Krasoń, analityk Home Brokera, dodaje, że trudno sobie wyobrazić, by mieszkający np. w Lublinie inwestor zarządzał nieruchomością w Zielonej Górze. – Większość osób kupuje więc mieszkania albo w swojej miejscowości, albo w kurorcie, gdzie wynajmem zajmują się wyspecjalizowane firmy – wskazuje Krasoń. Także on mówi o mniejszej płynności rynku mieszkań w małych miejscowościach. – Lokal kupiony na wynajem w Warszawie w razie potrzeby można szybko spieniężyć. W niewielkim mieście popyt jest ograniczony. Potrzebujący gotówki inwestor może być zmuszony do sporej obniżki ceny – przestrzega.
Krasoń zwraca też uwagę, że duży popyt na rynku najmu, i to nie tylko w wielkich miastach, generują studenci. Można się więc zastanowić nad inwestycją na przykład w Toruniu albo Olsztynie. – W wielu miejscowościach można liczyć na większe niż w aglomeracjach zyski, sięgające 5–6 proc. netto rocznie – przyznaje. – Warto polować na okazje, bo niższa cena zakupu może znacząco podnieść rentowność inwestycji.
Adam Augustyniak, specjalista ds. sprzedaży mieszkań w olsztyńskim oddziale Freedom Nieruchomości, poddał analizie inwestycje w dwóch miastach: Szczytnie (25 tys. mieszkańców) oraz Olsztynie (175 tys.). – Na korzyść mniejszego przemawiają zdecydowanie niższe ceny. Nowe nieruchomości w stanie deweloperskim można tam kupić za 2,9 tys. zł za mkw., co przy 40-metrowym mieszkaniu oznacza wydatek rzędu 116 tys. zł – podaje Augustyniak. – Chcąc kupić takie samo lokum w Olsztynie, trzeba się liczyć z wydatkiem na poziomie ok. 180 tys. zł, co daje ok. 4,4 tys. zł za mkw. Proste przeliczenie pokazuje, że w mniejszym mieście za 200 tys. zł można mieć dwa nieduże mieszkania dwupokojowe – dodaje. Ekspert przyjął, że utrzymanie mieszkań w obu miejscowościach wyniesie ok. 300 zł. Kluczowa będzie stawka najmu.