Naczelny Sąd Administracyjny zakończył trzyletni spór dotyczący scalania nieruchomości. Przesądził bowiem, że właściciel gruntów poddanych temu procesowi nie zawsze musi na tym zyskać. Jego własność może być mniej warta, a scalony grunt wciąż być wąską działką. Jest warunek. Musi się to mieścić w granicach wytyczonych przez przepisy.
Brak granic
Starosta chełmski postanowił scalić grunty we wsi Rogóźno. W ten sposób chciał rozwiązać problem braku wyraźnie wytyczonych granic między działkami.
Ze scalania nie był zadowolony Paweł N. Zarzucił on, że scalanie było nierzetelne. Bez konsultacji z nim zwężono jedną z jego nieruchomości. Teraz jest ona wąska i trudna do zagospodarowania. Wadliwie też geodeta wykonał pomiary. Ponadto jego nieruchomości straciły zdecydowanie na wartości.
Odwołał się więc do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Chełmie. Utrzymało ono w mocy decyzję starosty w sprawie zatwierdzenia projektu scalania. Według SKO Paweł N. uczestniczył w postępowaniu scaleniowym. Odmówił zaś złożenia podpisu pod protokołem kończącym to postępowanie.
W opinii SKO nie może więc teraz twierdzić, że o efektach scalania nic nie wiedział. Natomiast tych kilka metrów, które zabrano mu z działki, przeznaczonych jest pod drogę. I tych kilka metrów stracił nie tylko on, ale też inni właściciele nieruchomości.