Spadek po ludziach sawann

Egipcjanie, Nabatejczycy, Etiopowie, mieszkańcy Kusz – zostawili po sobie wyryte w skałach miasta, reliefy, świątynie i stosy papirusu.

Aktualizacja: 17.02.2017 08:42 Publikacja: 17.02.2017 08:22

Gliniane mury Germy.

Gliniane mury Germy.

Foto: Rzeczpospolita, Bogusław Chrabota BC Bogusław Chrabota

Daleko na południe od brzegów Morza Śródziemnego, w połowie drogi między Egiptem a Mali, głęboko wśród pustyni, można przy odrobinie szczęścia trafić na ślady tajemniczych kultur z odległej przeszłości Sahary. Nie wiemy o nich nic lub bardzo mało. Egipcjanie, Nabatejczycy, Etiopowie, mieszkańcy Kusz – zostawili po sobie wyryte w skałach miasta, reliefy, świątynie i stosy papirusu.

Żarłoczna pustynia

Ludzie sawann odeszli, kiedy proces stepowienia tych regionów przekształcił je w regularną pustynię. Rysunki z głębokiego pustkowia saharyjskich dolin mogły być ostatnią modlitwą o urodzaj ginących z głodu i pragnienia. Jeśli były, to nieskuteczną.

Sahara beznadziejnie szybko przeistaczała się w jałowe piaski, ludzie wymierali, a wcześniej popadali w degenerację, o czym świadczą zachowane po dziś dzień mumie, zwłaszcza mumie dzieci. Ich kości są wątłe, czaszki wypaczone i o szalonych proporcjach, zęby czyste i nienaruszone, jakby nigdy nie miały do czynienia z pożywieniem. Sahara umierała na ich oczach, a oni upośledzeni fizycznie z przerażeniem patrzyli na ich zielony do niedawna świat przekształcający się w mgnieniu oka w nieskończone połaci piasku.

W końcu żarłoczna pustynia pochłonęła sawannę. Wczesnosaharyjska cywilizacja minęła, a wraz z nią wyjątkowa duchowość malarzy naskalnych stad i pasterzy, twórców zwierzęcych głów i nieskończonych wyobrażeń myśliwych. Czy wszyscy zginęli? Nie, jakiś refleks tej kultury przetrwał w Germie, stolicy Garamantów, w Wadi al-Hayat – Dolinie Życia.

Tajemnicze ruiny

Starożytna Germa (Garama), jakieś sto kilometrów na zachód od Murzuq w Libii, wygląda jak cmentarzysko rozbitych glinianych garnków. Niegdyś była wielkim miastem. Garamantowie opanowali technikę rzeźbienia ładnych fryzów, budowy rydwanów oraz łupienia karawan. Budowali pałace i systemy irygacyjne. Zamienili półpustynne oazy w ogrody.

Dziś po mieście zostały tylko skorupy. W obrębie wypłukanych przez deszcze murów jedyną formą życia są porosty o urodzie przemysłowych śmieci. Na gruzach stolicy saharyjskiego imperium nie włóczą się nawet bezpańskie psy. Cisza i groza. Wokół resztki murów i krytych niegdyś palmowymi liśćmi domostw. Małych, skromnych i ciasnych. Z glinianych zwalisk wystają fragmenty ludzkich kości. Czyżby to ślady po grobach Garamantów? Czy ich wrogów, którzy stracili życie w walce i zostali pochowani w środku miejskich murów? Nie dowiemy się nigdy.

W zachodniej części rumowiska wypłukany kolos ulepionej z błota cytadeli. Z jakich czasów? Trudno ustalić. Deszcze w tej części Sahary padają wyjątkowo rzadko, a jednak zdołały wypłukać życie z murów miasta Germa. Ich fundamenty muszą mieć setki, jeśli nie tysiące lat. Czemu Garamantowie nie używali kamienia? Z lenistwa, czy w naiwnym przekonaniu, że woda to żywioł, który można ujarzmić? Owszem, zamykali wodę w podziemnych kanałach. Nawadniała setki hektarów pól w Wadi al-Hayat, Wadi Shati i okolicznych dolinach. Do dziś trwa spór, czy nomadzi mogli sami dopracować się wyrafinowanego systemu irygacyjnego, czy pomagali im Rzymianie. To od nich wiemy najwięcej o Garamantach.

Rzymianie na Saharze

Rzymianie byli sąsiadami z północy. Przypisują sobie cywilizowanie Garamantów i udane wyprawy wojenne. Tacyt i Pliniusz relacjonują rajdy rzymskich kohort podejmowane przeciw Garamantom po ich zbrojnych wycieczkach na prowincje nadmorskie. W 19 roku przed Chrystusem zdobył Germę rzymski namiestnik, Korneliusz Balbus.

90 lat później w stronę Wadi al-Hayat wybrał się prokonsul Waleriusz Festus, tym razem jednak samo pojawienie się rzymskich oddziałów pod murami miasta skłoniło Garamantów do przyjęcia formalnej zwierzchności Imperium Romanum. Na krótko jednak. Czterokonne rydwany Garamantów szybko znów pognały na północ. I znów na południe wyprawili się Rzymianie. I tak bez końca.

Oprócz wojen łączyły jednak Garamantów z Rzymianami również stosunki handlowe i widoczne po dziś dzień ślady bezgranicznej fascynacji nomadów kulturą Rzymu. Z pewnym wzruszeniem ogląda się dziś garamantejskie fryzy z czasów Chrystusa, z motywem wędrujących wielbłądów albo rzeźbę, w której można bez trudu dopatrzeć się wpływów łacińskich, greckich, bądź etruskich. Rzymianie żyli i umierali w Germie. Jest na to dowód w postaci rzymskiego pomnika i rzymskich grobów. Skąd wiemy, że rzymskich? Otóż, w niewielkiej odległości od pomnika znaleziono rzymskie urny z nadpalonymi ludzkimi kośćmi. Garamantowie chowali swoich zmarłych inaczej. Budowali dla nich niewielkie, ceglane piramidy z otwartym u szczytu wietrznikiem, przez który dusze zmarłych były wynoszone przez święte ptaki na nieboskłon. Do dziś w pobliżu Germy zwiedza się takie cmentarze. Z niektórych piramid została kupa błota. Inne zachowują swój kształt i ciągle chronią szczątki zmarłych.

W czarnym kraju

Po epoce ekspedycji wojennych przeciw Garamantom Rzymianie podjęli trud wypraw w głąb Sahary. Podobnie jak podróżnicy z późniejszych epok gnani byli na południe mitami i legendami o wielkich jeziorach i rzekach, które miały łączyć się ze świetnie znanym im z Egiptu Nilem.

O dwóch wyprawach na południe wspomina Ptolemeusz. Odbyły się prawdopodobnie w dwóch ostatnich dekadach pierwszego wieku po Chrystusie. Przewodzący pierwszej z nich Septimius Flaccus dotarł ze swym odziałem najpierw do Germy, a potem przez trzy miesiące wędrował na południe, aż znalazł się w czarnym kraju – „wśród Etiopów". Prawdopodobnie zawędrował do oazy Bilnia, leżącej w połowie drogi między Murzuq, a jeziorem Czad.

Również druga wyprawa, której przewodził Juliusz Maternus, dotarła najpierw do Germy i wyekwipowana przez jej władcę przez cztery miesiące wędrowała przez pustynię, aż doszła do rojącego się od stad nosorożców kraju Agisymba. Nie wiemy, czy Maternus podążał szlakiem w kierunku jeziora Czad, czy też do oazy Asben. Niemniej niewątpliwym osiągnięciem pozostanie, że przebył drogę, która dla Europejczyków pozostawała niedostępna do połowy XIX wieku!

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: b.chrabota@rp.pl

Daleko na południe od brzegów Morza Śródziemnego, w połowie drogi między Egiptem a Mali, głęboko wśród pustyni, można przy odrobinie szczęścia trafić na ślady tajemniczych kultur z odległej przeszłości Sahary. Nie wiemy o nich nic lub bardzo mało. Egipcjanie, Nabatejczycy, Etiopowie, mieszkańcy Kusz – zostawili po sobie wyryte w skałach miasta, reliefy, świątynie i stosy papirusu.

Żarłoczna pustynia

Pozostało 93% artykułu
Nieruchomości
Korona Legionowa na półmetku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nieruchomości
Invesco Real Estate kupuje nowy hotel na Wyspie Spichrzów
Nieruchomości
Trei wybuduje mieszkania w Milanówku. Osiedle na poprzemysłowym terenie
Nieruchomości
MLP Rzeszów na starcie. Inwestycja typu greenfield
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Nieruchomości
Rośnie GLP Park Lędziny II. Pracę w magazynie ułatwią roboty