Rz: W ciągu ostatnich pięciu lat sprzedaż mieszkań na rynku pierwotnym w sześciu największych aglomeracjach rosła w tempie prawie 19 proc. rocznie, do rekordowego poziomu 72,7 tys. Czy czas już na zmianę trendu?
Nikodem Iskra, prezes Murapolu: Na rynku można usłyszeć wiele opinii o rzekomo zbliżającym się kryzysie, ale najczęściej są one podparte głosami, że tak musi być, bo wynika to po prostu z pewnego cyklu. W żadnej mierze nie zgadzam się z tego typu prognozami i mogę wskazać argumenty mówiące o tym, że jesteśmy jeszcze daleko od załamania rynku.
Pierwszym z nich niech będą ceny mieszkań, które dziś są nadal niższe niż te sprzed globalnego kryzysu w 2008 r. Potwierdzają to badania rynku autorstwa zarówno prywatnych instytucji, jak i NBP. Kolejno, stopy procentowe co najmniej do końca bieżącego roku utrzymają się na niezmienionym poziomie, co w połączeniu ze wzrostem wynagrodzeń Polaków zwiększa ich zainteresowanie zakupami mieszkań, zarówno na własne potrzeby, gdyż rośnie ich zdolność kredytowa, jak i w celach inwestycyjnych.
Klienci inwestycyjni stanowią ważną grupę nabywców lokali mieszkalnych, systematycznie zwiększającą swój udział w transakcjach zakupu mieszkań. Nie dziwi mnie ten trend, bo nieruchomości nadal są atrakcyjniejszą formą lokowania nadwyżek finansowych niż lokaty bankowe czy obligacje Skarbu Państwa. Wartość aktywa, jakim jest mieszkanie, stale rośnie, co stanowi dodatkową korzyść dla klienta inwestycyjnego, obok stałego dochodu z najmu. W naszej grupie zdarzają się sytuacje, że nabywców inwestycyjnych odsyłamy z kwitkiem, ponieważ ich popyt na mieszkania przerasta naszą ofertę lokali przeznaczonych na ten cel. Naszym podstawowym klientem cały czas są osoby kupujące lokale na własne potrzeby.
W zeszłym roku sprzedaliście 3,61 tys. mieszkań, o 18,5 proc. więcej niż rok wcześniej. W I kwartale br. sprzedaż wzrosła o 13,8 proc., do 926 lokali. Czy 4 tys. w całym 2018 r. to wciąż możliwy do osiągnięcia pułap?