Tak wynika z wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu w sprawie trzech Polaków (Bugajny i inni przeciwko Polsce, sygn. 22531/05). Walczyli o odszkodowanie za korzystanie z dróg powstałych na terenie prywatnym. Trybunał przyznał im rekordowe odszkodowanie od państwa w wysokości 247 tys. euro.
Trzej mieszkańcy Poznania, wspólnicy firmy deweloperskiej Trust, mieli 6 ha gruntu. W 1995 r. wystąpili do miasta o podział tych działek pod zabudowę mieszkaniową. Tak się stało, a część gruntu przeznaczono na tzw. drogi wewnętrzne, a nie publiczne, choć korzystali z nich nie tylko właściciele nieruchomości.
W rzeczywistości dojazdy odgrywały więc rolę dróg publicznych. Dlatego zainteresowani domagali się odszkodowań, ale ich nie dostali. Urzędnicy argumentowali, że przysługują one jedynie w razie ujęcia dróg w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego. Tymczasem taki plan nie przewidywał na tym terenie dróg publicznych. Urzędnicy powołali się m.in. na art. 93 ust. 1 i 3 i art. 98 ustawy o gospodarce nieruchomościami (DzU z 2004 r. nr 261, poz. 2603 ze zm.).
Przepisy te przewidywały, że można dokonać podziału nieruchomości, gdy jest on zgodny z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. Podział nie był dopuszczalny, jeśli projektowane do wydzielenia działki nie miałyby bezpośredniego dostępu do drogi publicznej. Ponadto działki gruntu wydzielone pod drogi przechodziły z mocy prawa na własność gminy z dniem, w którym decyzja o podziale stała się ostateczna. Tymczasem z reguły praktyka była inna – w podobnych sprawach wydzielano drogi, ich właścicielem stawała się gmina, a w zamian wypłacano odszkodowania. Wszystkie sądy, w tym Naczelny Sąd Administracyjny, sądy cywilne oraz Sąd Najwyższy, również nie uznały roszczeń właścicieli, dlatego odwołali się oni do Trybunału w Strasburgu. Argumentowali, że choć są to drogi wewnętrzne, a nie publiczne, to są powiązane z układem komunikacyjnym i otwarte zarówno dla transportu publicznego, jak i prywatnego. Powoływali się na ochronę prawa własności.
Sędziowie Trybunału przyznali skarżącym rację. Uznali, że doszło do naruszenia art. 1 protokołu europejskiej konwencji praw człowieka