Polski rynek kredytów hipotecznych jest młody. Proporcja kredytów hipotecznych w Polsce do PKB wynosi raptem ok. 10 proc. Dla porównania np. w USA sięga 75 proc. Niewątpliwie jednak sytuacja w USA skłania do refleksji i uważniejszego przyglądania się temu, co się dzieje na rynkach międzynarodowych. Jednak biorąc pod uwagę przepisy regulacyjne, jakie weszły w życie w zeszłym roku i poprzednich latach w Polsce, na przykład tzw. rekomendację S, wydaje się, że polskiemu rynkowi kredytów hipotecznych nie zagrażają tak duże napięcia jak w USA.
W umowach kredytowych większości banków jest zapisane, że wysokość kredytu nie może być większa niż wartość zabezpieczenia. Czy banki będą weryfikować umowy, jeśli ceny mieszkań spadną w najbliższym czasie? Prognozuje się, że w niektórych przypadkach stawki mogą się obniżyć nawet o 10 – 15 proc. Jakie konsekwencje poniesie wtedy kredytobiorca?
Od lipca 2006 r. obowiązują wymogi rekomendacji S, która nakazuje bankom stosowanie tzw. testów wrażliwości portfela kredytów hipotecznych. Ponadto regulacja ta nakłada na banki wymóg posiadania własnych lub korzystania z innych baz danych gromadzących informacje o cenach transakcyjnych nieruchomości będących zabezpieczeniem kredytów. Praktycznie prawie każdy kredyt udzielany przez banki musi posiadać wycenę nieruchomości. Tak drastyczny spadek w ocenie różnych ekspertów rynku wydaje się raczej mało prawdopodobny, zważywszy że w Polsce ciągle mamy niezaspokojone potrzeby mieszkaniowe szacowane na ok. 2 mln mieszkań. Można zakładać pewne zawirowania na rynku, ale w dłuższym okresie ceny mieszkań powinny dalej rosnąć, jednak już nie tak dynamicznie jak w 2006 roku.