[b]Rz: Czy rzeczywiście banki zaostrzyły kryteria tak bardzo w ciągu ostatniego miesiąca, że 30 – 40 proc. potencjalnych kredytobiorców nie pożyczy już na mieszkanie?[/b]
[b]Karol Wilczko:[/b] Wszystkie banki rzeczywiście usztywniły swoją politykę kredytową w ostatnich tygodniach. Przede wszystkim banki ograniczyły dostęp do kredytów walutowych, czyli w rzeczywistości do kredytów we frankach szwajcarskich, najbardziej popularnych wśród Polaków. Niektóre banki w ogóle zawiesiły lub wycofały się z udzielania takich kredytów, np. Lukas Bank, DomBank, a inne zaczęły wymagać od klientów wniesienia wkładu własnego. W tej chwili banki wymagają od 20 do 35 proc. wkład własnego w przypadku kredytów walutowych. Innym przejawem usztywnienia polityki kredytowej była podwyżka marż, co oczywiście dotyczy nowych kredytobiorców.
Niektóre banki skróciły też maksymalny okres kredytowania, np. Millennium z 35 do 20 lat. Banki wprowadziły też ostrzejsze kryteria liczenia zdolności kredytowej i skrupulatniej przyglądają się sytuacji finansowej wnioskujących o kredyty.To wszystko sprawia, że kredyty hipoteczne w tym momencie są mniej dostępne. Według Comperii około 30 proc. osób, które chciałyby zaciągnąć kredyt hipoteczny i nie miałyby z tym problemu jeszcze kilka miesięcy temu, dzisiaj może takiego kredytu nie dostać.
[b]Wiele osób wobec zawirowań na rynku hipotecznym uznało, że zaciągnie kredyt zimą lub wiosną. Liczą, że banki ochłoną, mieszkania stanieją. Czy słusznie?[/b]
Tak drastyczna zmiana polityki polskich banków była dla rynku zaskoczeniem. Wydaje się, że działania banków są przesadzone, ale na moment, kiedy kredyty znowu staną się bardziej dostępne, należy poczekać kilka miesięcy, a może kwartałów. By tak się stało, banki przede wszystkim muszą odzyskać równowagę i zaufanie same do siebie po to, by móc finansować akcję kredytową nie tylko z depozytów, ale również z pożyczek na rynku międzybankowym.