Wieża przy ul. Złotej 44, zaprojektowana przez światowej sławy architekta Daniela Libeskinda, miała być wizytówką nowoczesnej stolicy. Ale dla zagranicznych inwestorów stała się przykładem tego, że w Polsce pozwolenie na budowę może być w każdej chwili odebrane. Nawet po postawieniu 17 pięter. Dziś sprawą Żagla zajmie się Naczelny Sąd Administracyjny.
Deweloper w kwietniu 2006 r. uzyskał od prezydenta Warszawy warunki zabudowy, a w grudniu 2007 r. – pozwolenie na budowę. 13 maja 2008 r. wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski potwierdził, że jest ono prawomocne. – Już po rozpoczęciu budowy wieży siedem osób mieszkających w pobliskich kamienicach odwołało się do wojewody – mówi Aleksandra Kłucińska z Orco Property Group.
Twierdzili, że Żagiel zabierze im światło, zanieczyści środowisko i wartość ich mieszkań spadnie. Wojewoda oddalił skargę, wówczas sąsiedzi wnieśli sprawę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Zanim WSA ją rozpatrzył, prace na wieży stanęły. Powód? W połowie maja 2009 r. Orco miało problemy z finansowaniem inwestycji.
[srodtytul]Zawiniło polskie prawo[/srodtytul]
Gdy deweloperowi udało się dojść z bankami do porozumienia, WSA 29 lipca 2009 r. uchylił pozwolenie na budowę.