51,2 tys. zł za mkw. żąda właściciel 98-metrowego mieszkania na warszawskiej Woli. Na razie chętny do wyłożenia 5 mln zł się nie znalazł. Drogo jest też na stołecznej Starówce, w prestiżowych lokalizacjach Krakowa, w Sopocie i Juracie. We Wrocławiu najdroższą dzielnicą jest Stare Miasto, a szczególnie Rynek, pl. Solny i okolice.
[srodtytul]Nie chcą obniżać cen[/srodtytul]
Jak podkreśla Marcin Jańczuk reprezentujący agencje: sieciowy Metrohouse i Partnerzy Nieruchomości z Trójmiasta, rynek zbytu tak wycenianych mieszkań jest mocno ograniczony. – Sprzedający są przygotowani na sprzedaż dłuższą niż rok. Nie zależy im na pozbywaniu się mieszkań za każdą cenę. Lokale znajdują więc nabywców nawet po kilkunastu miesiącach, choć bywają wyjątki – przyznaje Jańczuk.
Także Waldemar Oleksiak z firmy Emmerson ocenia, że takie mieszkania w bazach ofert leżakują dość długo – nawet ponad rok. – Ich właściciele mają – słuszne skądinąd – przekonanie o wyjątkowości mieszkania i nie bardzo są skłonni do negocjacji. Potencjalni klienci to grupa niszowa, która powiększa się bardzo powoli. W tym segmencie rynku transakcje pojawiają się wciąż dosyć rzadko – tłumaczy przedstawiciel Emmersona.
Katarzyna Liebersbach-Szarek, pośredniczka z krakowskiej agencji Nieruchomości Łobzowskie, ocenia, że najdroższe nieruchomości w tym mieście – przyjmując, że cena przekracza 10 tys. zł za mkw., a lokal ma ponad 60 mkw. – sprzedają się średnio półtora roku – dwa lata. – Właściciele niechętnie obniżają cenę, szczególnie gdy mieszkanie jest położone w unikatowej lokalizacji, gdzie nie ma możliwości wybudowania lub nadbudowania czegokolwiek. Tak jak np. przy ul. Smoczej w Krakowie przy Wawelu – mówi.