Franciszkowi Krysce nie podoba się sposób zarządzania budynkiem, w którym znajduje się jego mieszkanie. Podejrzewa, że ostatni remont dachu kosztował zbyt dużo i spokojnie można było znaleźć tańszą firmę budowlaną. Wystąpił więc do zarządu (wybranego spośród innych właścicieli) o udostępnienie dokumentacji związanej z tym remontem. Zarząd odmówił. Tłumaczył, że nie musi tego robić, jeżeli nie chce. Tymczasem nie jest to prawda.
Przepisy przyznają właścicielom lokali prawo kontroli działalności zarządu. Mówi o tym konkretnie art. 29 ust. 3 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=F1F9A4D99EA04DDB1402AB9A46DAC4EC?id=128489]ustawy o własności lokali[/link].
Problem jednak w tym, że nie ma w tej ustawie żadnego uregulowania precyzującego, na czym dokładnie powinna taka kontrola polegać. Nie ma także ukształtowanej linii orzecznictwa. Z tego biorą się różnego typu konflikty na tym tle.
Prawnicy uważają, że właściciel może przyjść do biura zarządu (jeżeli takie jest) lub do mieszkań jego członków i zapytać o nurtujące go sprawy, a członek zarządu powinien udzielić mu odpowiedzi.
Właściciel powinien mieć prawo wglądu do dokumentacji oraz do informacji o działalności zarządu, nie oznacza to jednak przesyłania dokumentacji pocztą. Powstaje jednak pytanie, czy właściciel może żądać kserokopii oraz czy zarząd musi udostępnić mu wszystkie żądane dokumenty czy też tylko niektóre. Zdaniem wielu ekspertów właściciel ma prawo robić notatki, natomiast w wyjątkowych sytuacjach może zażądać kserokopii wybranych, bo nie wszystkich, dokumentów. Zarząd na pewno nie powinien udostępniać tych objętych poufnością, a więc dotyczących danych osobowych właścicieli.