Problem dotyczy oczywiście nie tylko schronisk, ale i lokali socjalnych, których wiecznie gminom brakuje.
Tak, to prawda. Lokali socjalnych, tak jak miejsc w schroniskach, brakuje. I jedne, i drugie powinny zapewnić gminy. Mamy orzeczonych 12 tys. wyroków eksmisyjnych, w tym 6 tys. z prawem do lokalu socjalnego. Podczas jednej ze swoich kontroli NIK znalazła ludzi, którzy czekali na lokal socjalny 26 lat!
Efekt jest taki, że eksmitowany przez wiele lat mieszka w lokalu, z którego ma być eksmitowany, a właściciel nic nie może z tym zrobić i musi tolerować niechcianego lokatora. Nie jest to więc zdrowa sytuacja dla obu stron. Jeżeli prawo dopuszcza do tego, że rodzina może się stać bezdomna, to musi również przewidywać, że cała rodzina, nierozdzielona, znajdzie schronienie.
Nic nie mam przeciwko fontannom ani nowym bulwarom nad Wisłą. Coś natomiast jest nie tak. Polskie miasta mają ambicje organizować olimpiady, przeprowadzać wielomiliardowe bardzo prestiżowe inwestycje, a jednocześnie zapominają o elementarnych potrzebach swoich mieszkańców. Zastanawiam się, gdzie jest w tym wszystkim państwo? Pełni przecież funkcje nadzorcze nad samorządami. Dlaczego nie wywiązuje się ze swojego obowiązku? Dlaczego nie wymusza i nie wymaga?
Czy to też nie jest tak, że niektórzy sami przyczyniają się do swojej bezdomności, bo nie odbierają wezwań, nie stawiają się w sądzie i żyją w przekonaniu, że jakoś to będzie? Wiele spółdzielni i miast wdrożyło programy odpracowania długu, zamiany mieszkań itp. Niewiele jednak osób z tej możliwości korzysta.