Swoje kredyty mieszkaniowe pan Jakub i pani Beata zaciągali kilka lat temu, gdy pracowali na etatach. W tarapaty finansowe wpadli niedawno, godząc się w międzyczasie na zamianę etatu na samozatrudnienie. Pani Beata robiła nawet dokładnie to samo co wcześniej, tylko na podstawie innej umowy. Chodziło o to, by pracodawca mógł zaoszczędzić na opodatkowaniu. Twierdzi, że gdyby się na to nie zgodziła, musiałaby się z pracą pożegnać.
Co łączy te dwie historie? Osobiste tragedie: rozwód, wypadek komunikacyjny, kredyt we frankach szwajcarskich i w efekcie niewypłacalność. Te dwie osoby, będące przedsiębiorcami z przymusu, nie mogą ogłosić upadłości konsumenckiej, bo z etatowców zostali samozatrudnionymi, a potem... mieli w życiu pecha. A to, że ich kredyty były zaciągane przed zmianą umowy o pracę i niewypłacalność nie ma żadnego związku z prowadzoną działalnością gospodarczą – nie ma znaczenia.
Historia 1: od wypadku do niewypłacalności
Pan Jakub, etatowy pracownik dużej firmy spedycyjnej, z dobrymi, stałymi dochodami, w 2008 roku kupił w Warszawie mieszkanie na kredyt – we frankach szwajcarskich. Nie miał innych zobowiązań, miał stabilną pracę, więc przez trzy lata spłacał raty regularnie. W 2011 r. wjechał w niego samochód, gdy przechodził przez przejście dla pieszych. Po wielomiesięcznej rehabilitacji pan Jakub nie w pełni sprawny wrócił do pracy. Po pewnym czasie dostał jednak wypowiedzenie (nie mógł już wykonywać obowiązków związanych ze swoim stanowiskiem). Długo nie mógł znaleźć nowego źródła dochodu, wpadł w depresję, zaczął zalegać z płatnościami. Bank wypowiedział umowę kredytową i skierował sprawę do komornika.
Szukając zatrudnienia, pan Jakub został przyjęty do pracy do znanej firmy ubezpieczeniowej. Usłyszał jednak, że aby zarabiać, musi założyć działalność gospodarczą, bo ta firma zamiast etatu wymaga samozatrudnienia. W ciągu kilku miesięcy pracy jako agent wystawił jedną fakturę – na 107 zł. W czerwcu tego roku zamknął więc swoją działalność gospodarczą.
Pan Jakub ostatnio znalazł inną pracę, na umowę-zlecenie, za 2 tys. zł miesięcznie. Z tego 1 tys. zł zabiera mu dziś komornik. Ponieważ nie jest w stanie się za to się utrzymać – a jeszcze został niespłacony kredyt hipoteczny – w sierpniu tego roku pan Jakub złożył wniosek o upadłość konsumencką. Jego wniosek został oddalony ze względu na „brak zdolności upadłościowej". Dlaczego? Bo ustawa o upadłości konsumenckiej nie dotyczy przedsiębiorców. A pan Jakub miał przecież swoją firmę. Krótko, właściwie bez dochodów, ale według ustawy był biznesmenem.