W Zagórzu, w pięknym lesie pod Warszawą, kilka dni temu otwarto modelowy Ośrodek Psychoterapii Socjologicznej. Mieszkają tu młodzi ludzie: w wieku od 16 do 22 lat. Niektórzy chorują na schizofrenię, trafili tu bezpośrednio ze szpitali. Inni mieli poważny kryzys psychiczny: omamy, lęki, izolowanie się od rodziny, silną depresję.
– Staramy się ułatwić im powrót do normalnego życia, zapobiec nawrotom choroby. Czasem pobyt u nas jest rodzajem prewencji. Staramy się młodego człowieka na tyle wzmocnić, by w chorobę nie wpadł – mówi Anna Serafin, dyrektor ośrodka.Pacjenci chodzą na terapię, ale przede wszystkim prowadzą tu normalne życie: jest kuchnia, dwu-, trzyosobowe pokoje, sala komputerowa. Nie ma bariery między terapeutami a podopiecznymi, pokój psychologów jest zawsze otwarty, razem jeżdżą na wakacje.
– Widzę, jak bardzo mieszkańcy ośrodka uwierzyli w siebie, odkąd są u nas. Kiedyś uważali, że choroba zwalnia ich z odpowiedzialności za swoje życie. Teraz uczą się jeździć na nartach, zakładają zespół bębniarski, nawiązują normalne kontakty z ludźmi, co kiedyś było dla nich za trudne – mówi psycholog z ośrodka Magdalena Tymińska. Potwierdzają to sami podopieczni. – Tu mam szansę, żeby się wykazać – opowiada 17-letnia Anna. – Bardzo się zmieniłam. Mam koleżanki. Gadamy o chłopakach, ciuchach. Kiedyś było zupełnie inaczej.
Anna Serafin: – Jednym z objawów schizofrenii są ogromne trudności z nawiązywaniem kontaktów z ludźmi. Widzimy, jak bardzo stosowane u nas metody terapii tę izolację łamią. Młodzi ludzie są ciepli, przyjaźni, otwarci.Daje im to szanse na normalne życie. – Wczoraj powiedzieli, że chcą jeździć na praktyki, być wolontariuszami. Przy tej chorobie to postawa wręcz rewelacyjna – dodaje Serafin. Lekarze opowiadają, że niemal wszyscy młodzi ludzie ze schizofrenią zaraz po skończeniu 18 lat ubiegają się o rentę. Nawet nie próbują podjąć pracy.
– Uczę się na kucharza, ale chciałabym być zoologiem – mówi w rozmowie z „Rz” Anna. – A jeśli uda się nic nie robić, tylko zgarniać kasę, to taką pracę też chętnie wezmę – żartuje. W ośrodku mieszka w tej chwili 20 osób. I jest to jedyny taki dom w Polsce. Przebywają tu od ośmiu miesięcy do dwóch lat. A co potem? – W Danii, gdzie powstał ten model terapii, osoba wychodząca z takiego ośrodka może liczyć na dalszą pomoc – przyznaje Serafin. W Polsce niestety nie.