Reklama
Rozwiń
Reklama

Oceany umierają: za dużo glonów, za mało tlenu

Przybywa morskich stref przybrzeżnych, z których zniknęło życie. Szwedzcy i amerykańscy naukowcy zlokalizowali 400 takich martwych miejsc na świecie

Publikacja: 20.08.2008 02:00

Od 1960 roku w każdym dziesięcioleciu powierzchnia martwego morskiego wybrzeża podwaja się. Życie (zarówno flora, jak i fauna) zamiera tam okresowo. Zwykle wtedy, gdy jest cieplej, ponieważ w wodzie brakuje tlenu.

Na przykład między 1973 i 1990 rokiem w Morzu Czarnym przy północno-zachodnim wybrzeżu utworzyła się wielka martwa strefa zajmująca powierzchnię aż 40 tysięcy kilometrów kwadratowych.

Obecnie martwe strefy łącznie zajmują 245 tys. kilometrów kwadratowych. Ustalili to badacze z Uniwersytetu w Göteborgu oraz z Instytutu Badań Morza w Wirginii w Stanach Zjednoczonych. Posługiwali się zdjęciami satelitarnymi oraz danymi zgromadzonymi przez oceanologów ze wszystkich kontynentów. Zespołem kierował prof. Rutger Rosenberg z Göteborga.

245 tys. km zajmują łącznie na świecie morskie strefy przybrzeżne, w których zamiera życie

Tylko 4 proc. tych obszarów wykazuje niewielkie objawy poprawy (np. w Morzu Czarnym nastąpiły po 1989 roku, gdy rozpadający się ZSRR wstrzymał dopłaty do nawozów sztucznych).

Reklama
Reklama

Lokalizacja martwych stref odpowiada regionom, w których populacja ludzka jest bardzo liczna, przemysł, turystyka i rolnictwo rozwinięte i gdzie do akwenów morskich i oceanicznych dostają się zastraszająco wielkie ilości związków azotu, fosforu i innych substancji powodujących przeżyźnianie wody.

Niestety, problem ten dotyczy w równej mierze słodkich wód śródlądowych.– Początkowo niezwykle bujnie rozwijają się tam glony, ale zużywając tlen, uniemożliwiają życie innym gatunkom, a w końcu bakterie żywiące się glonami dokonują dzieła zniszczenia. W tak okaleczonym ekosystemie nie ma miejsca dla ryb, ośmiornic czy skorupiaków – wyjaśnia amerykański badacz prof. Robert Diaz.

Taka martwota najbardziej zagraża różnym wewnętrznym akwenom, fiordom, zamkniętym morzom, wodom spokojnym, które nie są często poruszane (a tym samym dotleniane) sztormami, nie zasilają ich wielkie rzeki.

Spośród 400 martwych stref w połowie zjawisko braku tlenu występuje średnio raz do roku, w jednej czwartej – sezonowo, epizodycznie występuje w 17 proc., natomiast stale w 8 proc. Niestety, najwięcej stale martwych stref znajduje się w morzach: Bałtyckim (zwłaszcza u wybrzeży Estonii, Łotwy, Rosji) i Czarnym.

Do niechlubnej czołówki należą również: Cieśnina Kattegat między Bałtykiem i Morzem Północnym, Zatoka Meksykańska, a także wybrzeże Chin.

Zjawisko to zostało zaobserwowane po raz pierwszy w Adriatyku w połowie ubiegłego stulecia. Naukowcy apelują do polityków i ludzi związanych z przemysłem, aby zredukować ilość związków azotu i fosforu wlewanych do mórz do poziomu z lat 50. XX wieku, gdy zjawisko dopiero się pojawiło.

Reklama
Reklama

Od 1960 roku w każdym dziesięcioleciu powierzchnia martwego morskiego wybrzeża podwaja się. Życie (zarówno flora, jak i fauna) zamiera tam okresowo. Zwykle wtedy, gdy jest cieplej, ponieważ w wodzie brakuje tlenu.

Na przykład między 1973 i 1990 rokiem w Morzu Czarnym przy północno-zachodnim wybrzeżu utworzyła się wielka martwa strefa zajmująca powierzchnię aż 40 tysięcy kilometrów kwadratowych.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Reklama
Materiał Partnera
Chcieliby dwójkę. Dlaczego więc Polacy coraz rzadziej decydują się na dzieci?
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Materiał Partnera
Krewny z Ameryki. Jak filmy opowiadają niezwyczajną historię polskich emigrantów
Materiał Partnera
Czy można wykryć, że pracę napisała AI? Nauczyciele akademiccy vs. ChatGPT
Materiał Partnera
Zegar biologiczny. Co naprawdę decyduje o naszej produktywności?
Materiał Promocyjny
Osiedle Zdrój – zielona inwestycja w sercu Milanówka i… Polski
Nauka
Jak urozmaicić spacery i biegi? Eksperci mają niecodzienny pomysł. „Zaczynać powoli”
Reklama
Reklama