Urządzenie znajduje się w tunelu ok. 100 metrów pod ziemią w ośrodku badań fizycznych CERN koło Genewy. Tunel ma długość ok. 27 kilometrów, a umieszczony w nim akcelerator służy do rozpędzania cząstek do prędkości bliskiej prędkości światła. Dzięki temu w Wielkim Zderzaczu Hadronów (w skrócie LHC) można będzie te cząstki rozbijać na mniejsze. Fizycy chcą w ten sposób sprawdzić, czy obowiązująca teoria budowy materii i podstawowych oddziaływań (tzw. Model Standardowy) jest poprawna. Spodziewają się też, że ujrzą nieznane elementy materii i antymaterii.
Najbardziej interesuje badaczy tzw. cząstka Higgsa wpływająca na masę innych cząstek. Aparatura badawcza LHC ma też zarejestrować ślady tzw. cząstek supersymetrycznych – nowego rodzaju materii.
– Cokolwiek LHC odkryje, lub czego nie znajdzie, powie nam sporo o budowie Wszechświata – sądzi słynny fizyk prof. Stephen Hawking. Uważa on jednak, że LHC nie znajdzie cząstki Higgsa. – To będzie ciekawsze. Pokaże, że coś jest źle i musimy wszystko przemyśleć. Postawiłem 100 dolarów na to, że nie znajdą cząstki Higgsa – mówi prof. Hawking.
Pogłoski o grożącej nam czarnej dziurze to absurd – przekonują naukowcy
Dzisiejszy oficjalny rozruch nie oznacza jednak rozpoczęcia eksperymentów. Aby doszło do zderzeń, wiązki cząstek muszą biec w przeciwnych kierunkach. A to planowane jest dopiero na jesień. Na razie, w ramach testu, polecą tylko w jednym. Taki test już zresztą przeprowadzono – i to przed miesiącem – aby się upewnić, że wszystko działa. Dzisiejsza feta w CERN jest jednak okazją, aby pokazać, jak wielkim przedsięwzięciem jest budowa LHC. I przekonać sceptyków, że eksperymenty są bezpieczne.