Liczby, które padły na kończącej się dziś konferencji klimatycznej ONZ w Bonn, napawają przerażeniem. Skutki globalnego ocieplenia na własnej skórze odczuwa coraz więcej ludzi: tylko w 2008 roku 20 mln osób straciło z tego powodu dach nad głową, a 211 mln rocznie dotykają różnego rodzaju klęski żywiołowe.
Jest źle, a będzie jeszcze gorzej – ostrzegają eksperci. Do 2050 roku domy może utracić 200 mln osób.
– Ryzyko wystąpienia katastrof naturalnych rośnie w alarmującym tempie, zagrażając stabilności ekonomicznej i bezpieczeństwu – grzmiał sekretarz generalny ONZ Ban Ki-moon, prezentując najnowszy raport Międzynarodowej Strategii ds. Redukcji Zagrożeń Naturalnych. Nie pozostawia on wątpliwości, że coraz częstsze powodzie, cyklony, burze i susze to prosta konsekwencja rosnących na naszych oczach temperatur.
Od połowy lat 70. ubiegłego wieku największe katastrofy naturalne, których specjaliści ONZ doliczyli się 23, zabrały aż 1,7 mln ludzkich istnień. Od 1990 roku podwoiło się ryzyko wystąpienia powodzi, o 28 proc. zwiększyła się też liczba ludzi, którzy w wyniku klęsk żywiołowych mogą w każdej chwili utracić dach nad głową.
Największe ryzyko powodzi istnieje w krajach azjatyckich, a około trzech czwartych wszystkich ofiar tego żywiołu stanowią mieszkańcy Bangladeszu, Indii i Chin. W państwach tych odnotowuje się też największy odsetek osób zmarłych w wyniku cyklonów. W tej niechlubnej czołówce znalazły się też Filipiny, na których przykładzie najjaskrawiej widać przepaść pomiędzy światem biednych i bogatych. Mimo że zagrożenie cyklonami jest tu takie samo jak w Japonii, z ich powodu ginie aż 17 razy więcej Filipińczyków niż Japończyków.