Chrom ma zmniejszać łaknienie, L-karnityna wspomagać spalanie tłuszczów, a guarana pobudzać metabolizm. Wystarczy pójść do apteki, kupić odpowiedni suplement diety, zażywać go regularnie i... nic się nie stanie.
Bo suplementy, które mają wspomagać odchudzanie, nie są lepsze niż placebo. Udowodniły to dwa niezależne badania naukowe, których wyniki ogłoszono niedawno na Międzynarodowym Kongresie Badań nad Otyłością w Sztokholmie.
[srodtytul]Reklama dźwignią handlu[/srodtytul]
Półki w aptekach pełne są wszelkiego rodzaju środków będących w zamierzeniu uzupełnieniem, czyli suplementacją, diety. Powinny więc być stosowane wtedy, gdy organizmowi brakuje jakiegoś pierwiastka czy związku. Tymczasem niektóre z nich są reklamowane jako niekłopotliwy sposób radzenia sobie z nadmiarem tłuszczu.
– Niestety, Polacy bezkrytycznie wierzą reklamom. To widać chociażby po wzroście sprzedaży danego suplementu w następstwie wyemitowania jego reklamy – mówi prof. Barbara Zahorska-Markiewicz, prezes Polskiego Towarzystwa Badań nad Otyłością. – Problem w tym, że ludzie mylą suplementy z lekami. To istotna różnica, bo leki podlegają szczegółowym procedurom przed dopuszczeniem do sprzedaży: muszą przejść badania kliniczne, które dowodzą ich rzeczywistego działania na organizm oraz potwierdzają ich efektywność i bezpieczeństwo. Suplementy nie podlegają takim restrykcyjnym przepisom.