W niedzielne popołudnie po ulicach miasta oddalonego od wulkanu o 10 km przemykali się ludzie ubrani w płaszcze przeciwdeszczowe. Warunki na drogach przypominały śnieżycę: wymagały używania świateł za dnia. Kolej zawiesiła kursowanie pociągów do czasu, aż popiół zostanie usunięty z torów.
Nie ma doniesień o ofiarach. W poniedziałek chmura dymu i popiołu wznosiła się na wysokość 5 km. To najwyżej, od kiedy Japońska Agencja Meteorologiczna rozpoczęła monitorowanie wulkanu Sakurajima. Niedzielny wybuch był 500. w tym roku.
– Dym był nieco dramatyczny, ale jesteśmy do niego przyzwyczajeni – powiedział urzędnik miejski agencji AP, który zastrzegł sobie anonimowość.
Japońska Agencja Meteorologiczna nie zarejestrowała sygnałów świadczących o zbliżającym się większym wybuchu, przewiduje jednak kolejne o podobnej sile. Przypomina też mieszkańcom miasta o stałym zakazie zbliżania się do wulkanu.
Wypływająca lawa wraz z wielkimi kawałkami skały dotarła na odległość kilometra od krateru wulkanu. W poniedziałek powietrze na tyle się oczyściło, że mieszkańcy Kagoshimy w maskach na twarzach mogli zacząć sprzątać pył. Miasto zmobilizowało wszystkie samochody – cysterny i pojazdy służb oczyszczania do spłukiwania popiołu z ulic.