Rzeczpospolita: Kardiolodzy się chwalą, że mamy w Polsce jeden z najlepszych systemów leczenia zawałów serca na świecie, ale jednocześnie biją na alarm, że za dużo pacjentów umiera i że pilnie potrzebna jest reforma systemu. Jak to możliwe?
Piotr Jankowski, przewodniczący Komisji Promocji Zdrowia Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego: Trzeba odróżnić dwie rzeczy: kardiologię interwencyjną i opiekę pozawałową. Tę pierwszą, dzięki mądrym i odważnym decyzjom podjętym kilkanaście lat temu, rzeczywiście mamy zorganizowaną znakomicie, lepiej niż w niejednym bogatszym kraju. Powinniśmy zdecydowanie dbać o utrzymanie tego poziomu i nie obniżać go. Jeśli np. londyńczyk przypadkiem dostanie zawału podczas wizyty w Warszawie, to można powiedzieć, że ma duże szczęście, bo otrzyma szybszą, sprawniejszą pomoc. Ale niestety: gdy pacjent wyjdzie już ze szpitala, jego sytuacja często nie jest różowa. W Polsce 10 proc. osób, które przeszły zawał, umiera w ciągu roku po wypisie ze szpitala.
Ile to jest w liczbach bezwzględnych?
8 tys. osób. Ale reforma, którą proponuje Polskie Towarzystwo Kardiologiczne, może zmniejszyć tę liczbę mniej więcej o 3 tys.
To mniej więcej tyle, ile ginie w wypadkach samochodowych rocznie!