I znowuż sięgnąć trzeba do niedawnej historii. W pierwszej połowie XX wieku dominującym kierunkiem filozofii był pozytywizm i neopozytywizm. Zakładał on, że jedynie wiedza doświadczalna jest sensowna. Religia, jako że nie może być oparta na empirii, jest więc bezsensowna. Na przełomie lat 60. i 70. pozytywizm dość nieoczekiwanie przestał być dominujący. Jednym z powodów tego był rozwój fizyki. Nie poszła ona w tym kierunku, w jakim przewidywali pozytywiści. Doświadczenie w fizyce nie jest nagie, dotykalne zmysłami. W rezultacie do dobrego tonu zaczęło należeć, by na zjeździe fizycznym był jeden referat filozoficzny. A dzisiaj na wydziałach fizyki wykłada się filozofię.
Powiedziałbym nawet, że poszło to za daleko. Powstały różne irracjonalne prądy, jakieś postmodernizmy, New Age, które są w pewnym sensie wrogiem nauki. W rezultacie dochodzi do śmiesznych sytuacji, że naukowcy szukają sprzymierzeńców wśród teologów, by się wspólnie przeciwstawić zagrożeniu, jakim jest rosnąca fala irracjonalizmu.
masz pytanie, wyślij e-mail do autorki i.redlinska@rp.pl
7 maja w Pałacu Buckingham w Londynie ks. prof. Michał Kazimierz Heller odbierze Nagrodę Templetona przyznawaną za przerzucanie pomostów między nauką a religią. Wraz z nią otrzyma ponad 1,6 mln dolarów (więcej niż laureaci Nobla!). Za te pieniądze powstanie w Krakowie naukowe i teologiczne Centrum im. Mikołaja Kopernika.
Heller ma 72 lata. Urodził się w Tarnowie, gdzie wciąż mieszka. Część dzieciństwa spędził z rodziną na Sybirze. Jest fizykiem, kosmologiem, filozofem i teologiem. Od lat związany z Papieską Akademią Teologiczną, gdzie pełni funkcję kierownika Katedry Filozofii Przyrody oraz dyrektora Ośrodka Badań Interdyscyplinarnych. Członek m.in. Watykańskiego Obserwatorium Astronomicznego. Autor lub współautor kilkuset publikacji. – Jestem człowiekiem, który lubi raczej samotność – mówi „Rz”. – Najlepiej czuję się w swoim pokoju, kiedy mam trochę czasu, żeby coś napisać, popracować.