Co dziesięć sekund jeden pacjent z jej powodu umiera. To czwarta przyczyna śmierci na świecie, powoduje porównywalną liczbę zgonów co AIDS – przypominali eksperci podczas kończącego się dziś kongresu Europejskiego Towarzystwa Badań nad Cukrzycą (EASD). I ostrzegają: bez nowych leków i poważnego traktowania swej choroby przez pacjentów nie uda się opanować epidemii, która do 2030 roku dotknie co dziesiątego Europejczyka.
[srodtytul]Nadchodzi tsunami?[/srodtytul]
Pandemia przyspiesza. Już teraz choruje 285 mln ludzi na całym świecie. Jeżeli nic nie zrobimy, w 2030 roku będziemy mieli prawie 440 mln pacjentów – ostrzegali eksperci.
W UE na cukrzycę choruje ok. 30 mln ludzi. Tymczasem – jak twierdzi prof. Philippe Halban koordynujący prace nad europejskim raportem DIAMAP poświęconym cukrzycy – na badania poświęca się ok. 500 mln euro. Dużo? Za mało – koszty leczenia cukrzycy sięgają astronomicznej kwoty 50 mld euro rocznie. – Jeżeli nie zaczniemy inwestować w badania, liczba pacjentów z cukrzycą wzrośnie, a opieka nad nimi stanie się bardzo kosztowna – mówił prof. Halban. W większości krajów Unii wydatki na leczenie diabetyków sięgają 10 proc. wszystkich nakładów na służbę zdrowia.
Jak jest w Polsce? Według opublikowanego podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy raportu „Cukrzyca. Ukryta pandemia” w naszym kraju choruje 2,5 mln osób. Ale 750 tys. nie zdaje sobie z tego sprawy i nie jest leczonych. Szacuje się, że w tym roku cukrzyca będzie przyczyną 29 tys. zgonów. W rankingu skuteczności leczenia znajdujemy się na 25. miejscu (na 30 ocenianych krajów). To efekt niskich nakładów na leczenie. Rocznie na jednego chorego przeznaczano średnio ok. 2,5 tys. złotych, czyli trzy razy mniej niż w Europie Zachodniej.