Są przytomni i świadomi, ale nie mają władzy nad ciałem. W wyniku urazu pnia mózgu nie mogą poruszać kończynami. Mruganie powiekami zastępuje im mowę. Chodzi o ludzi znajdujących się w stanie tzw. zespołu zamknięcia. Aż 72 proc. z nich twierdzi, że są szczęśliwi, a tylko 7 proc. myśli o eutanazji – pokazują badania uczonych z belgijskiego Uniwersytetu w Liege. Co prawda objęły one zaledwie 65 pacjentów, ale to i tak największe tego rodzaju badania na świecie. Pisze o nich "British Medical Journal Open".
Co ciekawe, im dłużej ludzie ci znajdowali się w tym stanie, tym częściej opisywali swoje samopoczucie jako dobre. Wśród 28 proc. określających siebie jako nieszczęśliwych większość była sparaliżowana przez niecały rok. – Osoby, które od niedawna są więźniami swojego ciała, powinny być informowane o tym, że z pomocą odpowiedniej opieki mają szanse powrotu do szczęśliwego życia – uważa Steven Laureys, profesor neurologii, który kierował badaniami. Jest to dlatego ważne, że większość ze sparaliżowanych może żyć w tym stanie dziesięć lat, a niektórzy nawet kilka dekad. W pewnych przypadkach dochodzi do powrotu władzy w palcach, kontroli nad ruszaniem głową, a nawet do odzyskania umiejętności mówienia.
Zdaniem prof. Laureysa wyniki prac jego zespołu nie tylko powinny zmienić podejście do leczenia tej grupy chorych, ale również do ich potencjalnej eutanazji. Prośby o skrócenie im życia można traktować jako przekonywające tylko wtedy, kiedy ludzie ci mieli szanse osiągnąć stabilny stan psychiczny.
W podobnym tonie wypowiadają się także inni naukowcy. – Nie możemy i nie powinniśmy zakładać, że wiemy, jak to jest znajdować się w podobnym stanie – komentuje dr Adrian Owen, neurobiolog z Uniwersytetu Zachodniego Ontario w Kanadzie. Wielu z tych pacjentów potrafi cieszyć się życiem w sposób, jakiego my nie jesteśmy w stanie nawet sobie wyobrazić.
Jednak sami autorzy badań zalecają ostrożność w ich interpretowaniu. Po pierwsze dlatego, że objęły one wyselekcjonowaną grupę osób z zespołem zamknięcia (nie wszyscy ze 168, do których zwrócono się z propozycją, zgodzili się wziąć z nich udział). A w związku z tym mogą nie być reprezentatywne. Po drugie, ankietowani udzielali odpowiedzi w obecności swojego opiekuna lub członka rodziny, co też mogło wpłynąć na ich treść.