Lekarze określają przypadek Roba Summersa jako „prawie cud". — Nikt z nas w to nie wierzył. Baliśmy się uwierzyć — mówi prof. Reggie Edgerton z Uniwersytetu Kalifornijskiego.

23-letni pacjent — sparaliżowany po potrąceniu przez samochód — może teraz samodzielnie poruszać palcami nóg i kolanami. Potrafi też sam stanąć, a nawet chodzić na stacjonarnej bieżni — o ile ktoś go podtrzymuje. - Dla kogoś kto przez cztery lata nie mógł poruszać nawet palcem stopy, możliwość stania bez pomocy innych jest wspaniałym uczuciem — mówi Summers.

W wyniku wypadku połączenie nerwowe w rdzeniu kręgowym pacjenta zostały przerwane. Lekarze wszczepili mu 16 elektrod, które przesyłają impulsy elektryczne do mięśni nóg. Pacjent odzyskał też panowanie nad pęcherzem moczowym i zwieraczami — informuje fachowe pismo „Lancet". Wszystko działa dobrze tak długo, jak długo elektrody stymulują elektrycznie nerwy pacjenta. Summers przyznaje jednak, że kosztowało go to „długie godziny ćwiczeń, które kompletnie zmieniły jego życie". Specjaliści studzą jednak nadzieje — ta metoda to nie jest jeszcze lekarstwo, które pozwoli sparaliżowanym chodzić. Na razie udało się sprawdzić, że elektryczna stymulacja działa u jednej osoby.

- To na razie jeden interesujący przypadek, prowadzony przez czołową grupę naukowców na świecie — mówi prof. Geoffrey Raisman z Insytutu Neurologii Uniwersytetu Kalifornijskiego. — Ale tego, czy i w jaki sposób taką procedurę można wykorzystać i jakie skutki przyniesie w przyszłości nie da się ocenić na podstawie efektów u jednego pacjenta. To nie jest, ani nawet nie próbuje być, lekarstwo. - Bardzo ważne jest podkreślenie, że to ciągle jeszcze jest sfera badań. Ale poczekajcie, uczymy się wielu rzeczy każdego dnia — zapewnia prof. Susan Harkema z Uniwersytetu Louisville, która również brała udział w tych badaniach.