Tego nikt się nie spodziewał. Nawet sami naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego, którzy rozpoczęli serię testów na laboratoryjnych myszach. Zwierzęta cierpiały na mysi odpowiednik ludzkiego stwardnienia rozsianego. Ale po upływie kilku–kilkunastu dni od rozpoczęcia terapii całkowicie odzyskały zdrowie.
Badacze testowali działanie ludzkich komórek macierzystych namnażanych w laboratorium, a później wstrzykiwanych zwierzętom. Sprawdzali właśnie nową metodę hodowli – taką, która pozwoli produkować „mocniejsze", szybciej namnażające się komórki macierzyste. Wstrzyknięto je zwierzętom, które były tak chore, że trzeba było je karmić z ręki – nie mogły same ustać, aby napić się i zjeść.
Test był rutynowy. – Moja współpracowniczka dr Lu Chen przyszła do mnie pewnego dnia i powiedziała, że te myszy chodzą! – mówi prof. Tom Lane. – Nie uwierzyłem.
Ale myszy rzeczywiście w zaskakujący sposób odzyskały zdolność samodzielnego poruszania się. Stało się to zaledwie kilka dni po podaniu komórek macierzystych. Po 10–14 dniach były już tak sprawne jak normalne zwierzęta. A co najważniejsze, po upływie sześciu miesięcy nadal są zdrowe.
Takie informacje zawsze rozbudzają nadzieje pacjentów cierpiących na postępujące i nieuleczalne choroby. Ale na gotowe metody leczenia, które będzie można wykorzystać, aby pomóc ludziom, będziemy musieli trochę poczekać. Naukowcy z zespołu prof. Toma Lane'a mówią na razie o nowym obiecującym kierunku badań. Kiedy będzie z tego lek – nie wiadomo.