Ci pracodawcy bowiem, którzy zatrudniają mniej niż 20 pracowników w przeliczeniu na pełne etaty i nie muszą mieć u siebie funduszu socjalnego, mogą wypłacać im świadczenie urlopowe.
To nie są pieniądze na wypoczynek przyznawane z zakładowego funduszu świadczeń socjalnych, chociaż ich przekazywanie uregulowane jest w ustawie o ZFŚS. Tu nie ma znaczenia sytuacja materialna i życiowa zatrudnionego. Pracodawca nie musi zatem brać pod uwagę kryteriów socjalnych, analizować dokumentów potwierdzających dochód pracownika na osobę w rodzinie i ponoszone przez niego wydatki. Z kolei podwładny nie musi też składać w tej sprawie żadnego wniosku. Te pieniądze od pracodawcy należą mu się niejako z urzędu.
Warunkiem ich otrzymania przez załogę (całą, a nie tylko osoby z najmniejszymi dochodami) jest korzystanie przez nią z urlopu wypoczynkowego co najmniej przez 14 kolejnych dni kalendarzowych. Tu bierze się pod uwagę nie tylko dni robocze, ale także niedziele i święta.
Nie ma przy tym znaczenia, czy pracownik wykorzystuje w danym roku urlop zaległy czy też bieżący. Ważne, by wybierał się na wypoczynek trwający właśnie nie mniej niż 14 dni kalendarzowych. Wtedy może liczyć na pieniądze od szefa.
Podwładny jednak nie dostanie dwa razy takiego świadczenia, gdy w danym roku najpierw wykorzystał urlop zaległy (nie krótszy niż 14 dni), a później, w pewnym odstępie czasu, wybrał się na wypoczynek na podstawie przysługującego mu już w danym roku kalendarzowym. Warto pamiętać, że ma on prawo do takiego świadczenia tylko raz w roku.