Przewiduje je [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=360172]ustawa z 24 czerwca 2010 r. o szczególnych rozwiązaniach związanych z usuwaniem skutków powodzi z maja i czerwca 2010 r. (DzU nr 123, poz. 835[/link], dalej ustawa antypowodziowa), obowiązująca od 9 lipca.
[srodtytul]Zamiast w biurze na wałach[/srodtytul]
Pisaliśmy w DF, że w czasie powodzi nikt nie leniuchował. Gdy rzeki wylewały, wszyscy nosili worki z piaskiem, na skutek czego nie wykonywali zawodowych obowiązków. Niestety, niektórzy pracodawcy tego nie rozumieli. Zmuszali powodzian, by za czas nieobecności w pracy wypisywali wnioski o urlop wypoczynkowy lub bezpłatny (artykuł z 2 czerwca br., „[link=http://www.rp.pl/artykul/488067.html]Umacnianie wałów to nie wypoczynek[/link]”).
Alarmowaliśmy, że takie praktyki to wykroczenie, bo po pierwsze urlop ma służyć regeneracji sił, po drugie nikogo nie można do niego zmusić, po trzecie akurat ten bezpłatny przysługuje na wniosek zatrudnionego. Dziś problemu już nie ma.
Ustawa antypowodziowa zastrzega, że absencja spowodowana powodzią jest usprawiedliwiona i na dodatek płatna. Za jej czas, nie dłuższy niż dziesięć roboczych dni (wynikających z rozkładu czasu pracy), przysługuje odpowiednia część minimalnego wynagrodzenia (obecnie 1317 zł), ustalanego na podstawie odrębnych przepisów.