Jak doszło do koncertowego przypomnienia „I Chingu”?
Jest to zasługą Karima Matusewicza, basisty Voo Voo, kompozytora, m. in znanego z czołówki „Szkła kontaktowego” w TVN, o czym przypominam, bo jest bardzo atrakcyjna. Ma też talenty edukacyjne. Z młodzieżą szkolną stworzył band, który nazywa się Karimski Orkiestra. W pewnym momencie Karim wpadł na pomysł, że właśnie z tą dzieciarnią przypomni „I Ching”, z towarzyszeniem Wojtka i moim. Tak też się stało. Po raz pierwszym zetknąłem się z tym projektem na festiwalu FAMA w Świnoujściu, nie miałem wcześniej prób i byłem zaskoczony pod wieloma względami. Karimski Orkiestra zaproponowała aranżację na sekcję dętą, instrumenty perkusyjne, w tym konga, gitary, keyboardy. Łącznie grało kilkanaście osób oraz Karim na gitarze basowej i jego piętnastoletni syn Nelson na gitarze, który idzie w ślady Wojtka Waglewskiego, a Wojtek jest wspaniałym gitarzystą.
Czytaj więcej
Repertuar z legendarnych albumów „I ching” i „Świnie” zagrają Zbigniew Hołdys, Wojciech Waglewski...
„I Ching” w takiej formule spodobał się publiczności, mnie i Wojtkowi przyniósł wiele radości, więc został powtórzony. Kamil i menedżer rozpędzili się, spytali się, czy zgodzę się zagrać na kolejnych koncertach, padło na warszawską Romę i krakowskie kino Kijów, zaś Karim w czasie jednej z rozmów powiedział, że chciałby wszystko nagrać i wydać na płycie, żeby nie uciekło w kosmos. Ma ode mnie na to zgodę, spontaniczną i bezdyskusyjną. Warto to zarejestrować, choćby dla potomności.
Niestety obu płyt granych na koncertach, „I Chingu” i „Świń”, nie ma w streamingu, m. in w Spotify. Są plany, żeby to naprawić?