Red Hot Chili Peppers w Warszawie. Rockowa ekstaza

Red Hot Chili Peppers, Iggy Pop, The Mars Volta wystąpią 21 czerwca na jednym z najważniejszych koncertów tego roku na stadionie PGE Narodowy.

Aktualizacja: 21.06.2023 06:39 Publikacja: 21.06.2023 03:00

To będzie już piąty koncert RHCP w Polsce, drugi z Johnem Frusciante, jednym z najlepszych gitarzyst

To będzie już piąty koncert RHCP w Polsce, drugi z Johnem Frusciante, jednym z najlepszych gitarzystów na świecie (drugi od prawej)

Foto: Materiały Prasowe

Rok temu, gdy Papryczki ponownie w najsilniejszym składzie Flea, Anthony Kiedis, John Frusciante i Chad Smith wybrały w naszym regionie czerwcowe koncerty w Bratysławie i Budapeszcie, mogliśmy się czuć pominięci.

Pewnie bez znaczenia był fakt, że gdy przyjechali ostatni raz z Johnem Frusciantem do Chorzowa w 2007 r., promując „Stadium Arcadium”, był to łabędzi śpiew drugiej odsłony tego składu. Między muzykami nie było już dobrej chemii, musieli jeszcze wypełnić kontrakt, ale odejście Johna stało się przesądzone. Trochę mieliśmy pecha.

Czytaj więcej

Od Beyoncé do The Weeknd. Polski rok z gwiazdami

Poprzednia wizyta w 2016 r., już z Joshem Klinghofferem, też nie miała idealnych okoliczności. Z jednej strony był to festiwalowy występ na Openerze i można było liczyć na wielką, spontaniczną publiczność, z drugiej jednak czas występu zbiegł się z meczem polskiej reprezentacji z Portugalią w ćwierćfinale Euro.

Z początku Mikołaj Ziółkowski, szef festiwalu wolał nie wystawiać telebimu – nawet bardzo daleko od sceny, jednak ostatecznie się na to zgodził. Wyglądało to następująco: kiedy fani odrobili lekcje głównej części koncertu, na wieść o rzutach karnych decydujących o awansie piłkarzy – biegli na złamanie karku do telebimu. Zamiast bisów zobaczyli jak Jakub Błaszczykowski nie strzela bramki, a drużyna Adama Nawałki odpada.

Ach ten John Frusciante!

Obecny termin występu teraz można uznać za lepszy od zeszłorocznego, ponieważ RHCP zgodnie z przebojem „Can’t Stop” nie poprzestali w zeszłym roku na wydaniu jednej płyty – „Unlimited Love” 1 kwietnia, lecz dołożyli 14 października „Return of the Dream Canteen” z pozostałymi piosenkami z ostatniej sesji. To się wcześniej nigdy nie zdarzyło, potwierdziło dobrą chemię między muzykami, choć złośliwi mówili, że sprzedaż pierwszej płyty nie spełniła oczekiwań.

Według danych z końca zeszłego roku zespół rozprowadził łącznie 77 mln albumów i mógł się pochwalić 11,2 mld streamów w Spotify. Gołym okiem widać, że właśnie z Johnem Frusciante odnosił największe sukcesy. Już pierwsza płyta z nim „Mother’s Milk” sprzedała się w 2,6 mln kopii, co oznacza prawie trzykrotny skok wobec wcześniejszej „The Uplift Mofo Party Plan”, nagranej z pierwszym gitarzystą Hilelem Slovakiem. Warto dodać, że pierwsza aktywność płytowa Johna Frusciante w zespole jest równolatkiem naszej wolności z 1989 r.

Przełomowy okazał się album „Blood Sugar Sex Magik” (1991), mieszanka funky i rocka z ekstatycznymi solówkami Frusciante, który może się pochwalić sprzedażą blisko 15 mln kopii i 1,7 mld streamów. Potem Frusciante zaczął mieć podobne problemy co Slovak z heroiną i zastąpił go Dave Navarro z Jane’s Addiction.

Czytaj więcej

Gigantyczne zyski na koncertowym rynku. U2 wystąpi w sferycznej sali w Las Vegas

Jednak to powrót Johna przyniósł kolejny skok wartości akcji zespołu i najwyższe notowania na muzycznej giełdzie w jego historii: album „Californication” (1999) sprzedał się w ponad 16 mln egzemplarzy i osiągnął poziom blisko 3 mld streamów. „By the Way” (2002) ma sprzedaż blisko 10 mln egz., podwójny zaś album „Stadium Arcadium” (2006) lekko powyżej 7,1 mln egz., co przy klasie nagrań („Dani California) może dziwić, ale trzeba pamiętać, że płyta kompaktowa wchodziła wtedy w fazę kryzysu. Popularność tego nośnika od 2000 do 2007 r. spadła o połowę, zaczynała się era digitalu.

Iggy Pop. Cesarz punk rocka

Widać to najlepiej na przykładzie dwóch płyt nagranych po drugim odejściu Frusciante z jego młodszym kolegą Joshem Klinghofferem. „I’am with You” sprzedało się w 2,3 mln egz., zaś „The Gateway” w 1,3 mln egz. Jeśli trzeci powrót Frusciante uznano za gwarancję wyższej sprzedaży – wszystkich spotkał zawód: „The Unlimited Love” rozeszło się w 560 tys. egz., zaś „Return of the Dream Canteen” w 140 tys. egz. Łączna liczna streamów z obu tych krążków w Spotify wyniosła ponad 300 mln.

A jednak comeback uważany jest za sukces, także z powodu dużych wpływów z koncertów. Cieszy się pewnie Frusciante, który pomimo swoich zasług dla gitarowego rzemiosła i zespołu ma majątek wart 20 mln dol., gdy wartość majątku Anthony’ego Kiedisa i Flea szacowana jest na 150 mln dol. Jednak tylko dwa koncerty na London Stadium rok temu zgromadziły ponad 280 tysięcy fanów, co przyniosło wpływy blisko 15 mln dol. Z kolei w Australii cztery koncerty w Sydney i Melbourne obejrzało 205 tysięcy fanów, wpłacając do kasy 12 mln dol. Zeszły rok kwartet kończył w pierwszej trójce najlepiej opłacanych gwiazd koncertowych, zaraz po The Weeknd i Paulu McCartneyu.

Mamy wielkie szczęście, że występ Papryczek poprzedzi wielki Iggy Pop, a nie jest tak na wszystkich koncertach. W tym roku wydał znakomity album „Every Loser”, ma 76 lat, ale wciąż jest w znakomitej koncertowej formie.

Czytaj więcej

Od Opola do Open’era. Tu nie płaci się tylko za muzykę

– Fizycznie jest trudniej – przyznaje. – Ale mentalnie i emocjonalnie jestem mocniejszy.

Dziś nikt nie ma wątpliwości o znaczeniu jego pierwszej grupy The Stooges, choć po premierze jej płyty lądowały w koszach z przecenami. Później zainspirowały Patti Smith, The Sex Pistols, a jeszcze później grunge’ową Nirvanę. Hit „Passenger” z „Lust for Life” ma drugie życie dzięki filmowi „Trainspotting”. Generalnie w programie Popa można się spodziewać wielu kompozycji The Stooges, w tym „Gimme Danger” i „Death Trip”, „Seaerch and Destroy” i „I am Your Dog”. Wieczór otworzy The Mars Volta.

Rok temu, gdy Papryczki ponownie w najsilniejszym składzie Flea, Anthony Kiedis, John Frusciante i Chad Smith wybrały w naszym regionie czerwcowe koncerty w Bratysławie i Budapeszcie, mogliśmy się czuć pominięci.

Pewnie bez znaczenia był fakt, że gdy przyjechali ostatni raz z Johnem Frusciantem do Chorzowa w 2007 r., promując „Stadium Arcadium”, był to łabędzi śpiew drugiej odsłony tego składu. Między muzykami nie było już dobrej chemii, musieli jeszcze wypełnić kontrakt, ale odejście Johna stało się przesądzone. Trochę mieliśmy pecha.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Muzyka popularna
Niebinarne Nemo z pomocą Polaków wygrywa Eurowizję
Muzyka popularna
Dym i oblężenie finału Eurowizji. Protesty antyizraelskie w Malmö
Muzyka popularna
Eurowizja 2024: Greta Thunberg protestowała, ale izraelska artystka wystąpi w finale
Muzyka popularna
W Opolu nie będzie politycznej cenzury. Robert Górski odpowiada za Kabareton
Muzyka popularna
Jan Ptaszyn Wróblewski: Odszedł król polskiego jazzu