Wojna na smartfony

Nastroje i oczekiwania fanów gadżetów udzielają się także inwestorom i analitykom giełdowym. A gdy po premierze okazuje się, że medialni eksperci nie są wystarczająco oczarowani nowościami, rynek reaguje negatywnie.

Publikacja: 18.03.2013 02:12

Tomasz Świderek

Tomasz Świderek

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Czasami do spadku kursu dochodzi także wtedy, gdy powszechny jest zachwyt nad nowym supersmartfonem. Wówczas jest to po prostu korekta.

Przez ostatnie kilka tygodni koreański Samsung starał się przekonać świat, że 14 marca zaprezentuje najlepszy na świecie smartfon. W piątek na giełdzie w Seulu akcje koreańskiego koncernu staniały o 2,6 proc. Czyżby po premierze telefonu z nadmuchanego marketingowego balonu zaczęło uchodzić powietrze?

W smartfonowej wojnie chodzi o to, czyj flagowy telefon uznany zostanie za aktualnie najwspanialszy, a tym samym zyska szansę na dobre wyniki sprzedaży, które powinny przełożyć się na przychody i zyski producenta. Jak to zazwyczaj bywa na skrzyżowaniu marketingu i świata rzeczywistego, nim dojdzie do premiery urządzenia, pompowane są oczekiwania rynku. Odnoszę wrażenie, że coraz częściej do zbyt wysokiego poziomu.

Lista giełdowych ofiar smartfonowej wojny systematycznie się wydłuża. Jako jedna z pierwszych wpisana została na nią fińska Nokia. Potem przyszedł czas na tajwański HTC i kanadyjskie BlackBerry, a następnie amerykańskie Apple. Po pierwszej reakcji rynku na premierę supersmartfonu Samsunga nie można wykluczyć, że i kurs akcji koreańskiej firmy – z powodu niezbyt gorącego przyjęcia nowego modelu telefonu przez ekspertów – może zacząć tracić.

Piątkowa reakcja rynku na nowy smartfon Samsunga to nie tylko spadek kursu akcji koreańskiej spółki, lecz także zniżka cen papierów BlackBerry, HTC i Nokii oraz wzrost kursu akcji Apple'a. Można powiedzieć, że rynek wstępnie ocenił, który producent musi się bać koreańskiego supersmartfonu, a który nie.

Przestrzegałbym jednak przed zbyt pochopnymi ocenami. O ostatecznym sukcesie lub porażce telefonu Koreańczyków zdecydują działania marketingowe, a tu Samsung jest silnym graczem z głęboką kieszenią. Tylko w ubiegłym roku i tylko w USA na promocję swoich telefonów wydał 401 mln dolarów. Ile wyda teraz? Zapewne nie mniej, bo – jeśli wierzyć opiniom ekspertów – towar, który będzie reklamowany, nie jest tak doskonały, jak oczekiwano, a grono potencjalnych konkurentów mocniejsze niż jeszcze kilka miesięcy temu.

Czasami do spadku kursu dochodzi także wtedy, gdy powszechny jest zachwyt nad nowym supersmartfonem. Wówczas jest to po prostu korekta.

Przez ostatnie kilka tygodni koreański Samsung starał się przekonać świat, że 14 marca zaprezentuje najlepszy na świecie smartfon. W piątek na giełdzie w Seulu akcje koreańskiego koncernu staniały o 2,6 proc. Czyżby po premierze telefonu z nadmuchanego marketingowego balonu zaczęło uchodzić powietrze?

Pozostało 81% artykułu
Media
Donald Tusk ucisza burzę wokół TVN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Media
Awaria Facebooka. Użytkownicy na całym świecie mieli kłopoty z dostępem
Media
Nieznany fakt uderzył w Cyfrowy Polsat. Akcje mocno traciły
Media
Saga rodziny Solorzów. Nieznany fakt uderzył w notowania Cyfrowego Polsatu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Media
Gigantyczne przejęcie na Madison Avenue. Powstaje nowy lider rynku reklamy na świecie